Zachód słońca. Galopuję na moim jednorożcu, Gochacie, przez pagórki wolności. Wiatr rozwiewa mi włosy, a słońce je rozjaśnia. Patrzę przed siebie, a rumak rży. Na chwilę się zatrzymujemy. Schodzę z jednorożca na jednym z najwyższych pagórków, zakładam na siebie ręce i opieram się o Gochata. Patrzę na zachodzące słońce i wzdycham. Ni stąd ni zowąd słyszę stukot ciężkich kopyt. Nie reaguję, lecz kusi mnie by spojrzeć kto to. Gochat omiata ogonem powietrze. Stukot jest coraz głośniejszy. W końcu ciekawość bierze górę, odwracam głowę w kierunku kolejnego jednorożca i elfa.
<Ktoś dokończy? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz