sobota, 2 listopada 2013

Od Lidii do Eller i pozostałych "Szpiegowska podróż życia" cd.

Po długiej drodze, dotarłyśmy wreszcie do "godnego uwagi, dystyngowanego kramu szwalniczego". Każda z nas bez większego entuzjazmu zabrała się do przymierzania przeznaczonej dla niej sukni. Trzeba było przyznać, że moja suknia leżała znacznie lepiej niż poprzednia. Była kolory kobaltowego, długa - trochę przeszkadzało to w poruszaniu się ale trudno, z długimi rozszerzonymi na końcu rękawami oraz ciemnymi wstawkami. Przeglądając się i układając suknie usłyszałam nagle Eller
-Czy to są... bufony? - zapytała z niesmakiem
-Ależ moja droga! - Odpowiedziała z udawanym oburzeniem Amersau. Szczerze to chętnie bym zobaczyła jak Eller poruszała by się w... czymś takim... Jej suknia byłą granatowa z białymi ozdobami, z przedziwnym kroju, szeroką spódnicą, kilkoma warstwami aksamitu i koronki ponad to byłą brokatowana i mocno rzucająca się w oczy. Eller patrzyła na tę suknie z nieukrywanym niesmakiem i niechęcią. Trochę z zrozumienia dla reakcji Eller, a trochę ze słusznych powodów szepnęłam
-Będzie zbyt rzucać w oczy... - Amersau tylko kiwnęła głową
Po paręnastu przymiarkach wyszłyśmy z pracowni - ja i Amersau w nowych sukniach, a Eller z zamówioną, w takim samym kolorze i z takiego samego materiału ale mniej świecącą. Archibald... no cóż.... Wyglądał jak przystrojona choinka. Żakiety, broszki, brokat, przedziwny krój ubrania. Wszystkim nam trzem chciało się śmiać od tego widoku.
A Archibald tylko spoglądał na nas wilkiem. 

Po tym wszystkim jedyne o czym marzyłam to odpocząć w względnie cichym pokoju, wziąć długą kojącą kąpiel i do jutra więcej już nie wychodzić. Jednak nasz przewodnik się uparł i stwierdził, że nie można nie skorzystać z okazji i nie obejrzeć tych "wspaniałych zabytków". Tak więc zmęczeni, znudzeni wróciliśmy o znacznie późniejszej porze niż chcieliśmy. By odpędzić od siebie nudę i nostalgię przymusowej wycieczki, postanowiliśmy nie zamawiać posiłku do pokoju, tylko zejść na dół, do karczmy. I to okazało się błędem

Gdy tylko usiadłyśmy do stołu podszedł do nas jakiś obcy elf. Archibald rozmawiał sobie w najlepsze z naszym przewodnikiem, a obcy elf powiedział:
-Pani el Asu'a z córkami. - Miałam wrażenie, że nasza mama wcale nie ma ochoty na pogaduszki ale jednak uprzejmie odpowiedziała
-Zgadza się. O co chodzi?
-A nic takiego przyszedłem się tylko przywitać. Panie zamieszkają w tym mieście na stałe?
-Jeszcze nie wiemy. - skłamała Amersau
-Rozumiem... A może chciałyby panie zwiedzić to miasto? Bardzo chętnie panie oprowadzę.
-Dziękujemy, ale nie ma takiej potrzeby. Nasz towarzysz dobrze zna tutejsze okolice. 
-Och, oczywiście. A może potrzeba paniom czegoś innego? Może wygodnego i darmowego noclegu? 
-Dziękujemy ale świetnie sobie radzimy bez pańskiej pomocy. - Amersau zaczynały puszczać nerwy, elf spojrzał na nią lekko zdziwiony. Postanowiłam się wtrącić
-Pan wybaczy, ale mamy za sobą męczący dzień i potrzebujemy chwili ciszy.
-Oczywiście, może mógłbym się do pań przyłączyć? - Wzięłam głęboki wdech.
-Przykro nam bardzo ale ja, moja siostra i matka chciałybyśmy zjeść w SPOKOJU posiłek, w rodzinnym gronie.
-Oczywiście, z tego co wiem pani el Asu jest wdową?
-Tak, jestem wdową, a teraz pan z łaski swojej zostawi nas w spokoju.
-Oczywiście - powiedział z uśmiechem elf i się oddalił. Amersau tylko zamruczała coś pod nosem i dam głowę, że nie było to żadne stwierdzenie godne damy.
-Nie podoba mi się ten mężczyzna - powiedziała zamyślona Eller
-Wiem, mnie też.... - odpowiedziałam. W tej chwili dołączył do nas Archibald.
-Witam drogie panie, wybaczcie, że tak długo mnie nie było. Czy coś przegapiłem? - Wszystkie trzy spojrzałyśmy na niego z irytacją.
-A cóż cię zatrzymało, panie Archibaldzie? - zapytałam w tym samym uroczystym stylu, jednak z odrobiną kpiny.
-Wybaczcie sprawy rodzinne.
-Rozumiem. Myśmy w tym czasie odbyły dość irytującą rozmowę z DOŚĆ irytującym elfem.
-Właśnie widzę, że pani el Asu jest wytrącona z równowagi.
-Chodźmy na górę - ucięła rozmowę Eller
-Racja. - przytaknęła Amersau
-A jeszcze jedno. Zaczął Archibald. Załatwiłem wam dwa osobne łóżka zamiast tego jednego dużego.
-Przynajmniej jedna dobra wiadomość - mruknęła Amersau i poszła na górę. A ja z Eller poszłyśmy tuż za nią. Gdy weszłyśmy na górę nasza "matka" już zasypiała
-Jak myślisz, co to był za mężczyzna? - zapytałam Eller
-Nie wiem... zdecydowanie jednak był jakiś dziwny.
-Zgadzam się. Zupełnie nie wyglądał jak tutejsi kupcy.
-No właśnie.
-Czy możecie z łaski swojej, drogie córki, IŚĆ SPAĆ I NIE PRZESZKADZAĆ SWOJEJ MATCE?!
-Dobrze mamusiu - odpowiedziałyśmy jednocześnie.

<To kto teraz? Zdaje się że miał być Archibald?>

3 komentarze:

  1. Jak już zgodnie z kolejką to teraz Archibald niech się zajmie kontynuacją...noo...córusie moje świetnie sobie radzą z kontynuacją...:). No i Archie...powodzenia w wymyślaniu kim jest jegomość irytujący elf:P (bo sama jestem ciekawa...choć na szczęście z rana mamy wyjeżdżać już do celu podróży):)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie żebym była niecierpliwa...ale da radę ktoś coś napisać? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Heh... troszku to już czasu minęło... Archibald? Będziesz kontynuował czy na kogoś innego ma spaść ten obowiązek?

    OdpowiedzUsuń