W sumie to nie wiedziałem co powiedzieć. Jestem raczej typem samotnika (z tego co mi wiadomo on też), ale podobał mi się pomysł patrolu. Jeszcze nigdy na takim nie byłem.
- Hej, powiedz coś. Całej nocy tu nie przestoimy. - powiedział ostro Iriael.
Dodatkowy minus to ten jego ton.. Ale jakby tak pomyśleć, to może czegoś się nauczę.
- Idę z tobą.
Iriael uśmiechnął się lekko i niedbale.
- W takim razie leć po jednorożca. Nie siodłaj, pojedziemy na oklep. Byle szybko.
- A twój?
Teraz zaśmiał się głośno.
- Oj, młody. Na patrolu jednorożce zawsze są przy strażnikach. - zagwizdał naprawdę cicho, tak, że ja ledwo usłyszałem, ale zza wysokich krzewów wyszła jego piękna klacz, Arienhera. Spojrzał na mnie. - Dlaczego tu stoisz? Miałeś iść po jednorożca.
No tak, jasne. Ach, moja pamięć.
Stajnie stały niedaleko. Jako, że było przedwiośnie Misao nie zawsze pozwalała im być w nocy na dworze.
White Rose, wraz z Navierą i Vaccarą, jednorożcami moich rodziców, stała w pierwszej, najładniejszej i wielkiej stajni zbudowanej przez mojego tatę z buku, który jakoś tak szybko obrósł mech, chmiel i inne takie co razem wyglądało naprawdę pięknie w poświacie księżycowej. Zaraz potem znajdowała się troszkę mniejsza stajnia dla zastępców i strażników z czarnego drewna. Stajnia wojowników była największa i położona naprzeciw wszystkich, w której drzwi były stalowe, a ściany bambusowe. Szczerze mówiąc wydaje mi się to naprawdę dziwne połączenie... Miejsce dla jednorożców łowców było za stajnią moich rodzców, które bardzo wtapiało się w leśną ścianę. I gdyby nie głowy koni w takich ciemnościach bym jej nie wypatrzył (ciekawe czy inni też mają takie problemy), a wierzchowce pozostałych elfow, lekarzy, sklepikarzy, zbieraczy itd. miały swoją na ukos od stajni zastępców i była ona w sumie też duża, ale miała podziały, więc czasem wydawało się, że jest to kilka malutkich stajni obok siebie. Jednorożce, które nie miały właścicieli, bo były za młode, albo te, które nie przyjęły jeszcze żadnego elfa, stare po służbie bądź zapasowe miały miejsce w lesie, w pojedynczych boksach. Wszystko tworzyło spójną całość.
Szybko wszedłem do boksu White Rose. Nie lubię zdrabniać jej imienia, bo takie mi się podoba. Wziąłem ogłowie i szybko ubrałem, a następnie wyprowadziłem przed boks i wsiadłem. Iriael czekał. Bałem się, że na mnie nakrzyczy, bo tak długo, ale on nawet nie patrzał w moją stronę. Czyżby coś wyczuł?
- Iriaelu, możemy jechać.
- Czekaj, młody, czekaj.
<Iriaeluu? :)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz