niedziela, 6 października 2013

Od Amersau do Lidii i pozostałych z wyprawy "Szpiegowska podróż życia" cd.

„Nienawidzę takich sukienek”…wciąż błąkało mi się to po głowie, ale co zrobić? Żadne pomysły nie przychodziły mi do głowy, a i inni chyba żadnych innych „fascynujących” propozycji nie mili… „Bogowie..za co mnie tak każecie??”
Minę miałam chyba jeszcze bardziej niewyraźną, bo pozostali przyglądając mi się w „nowym” wydaniu i ledwie wstrzymywali śmiech…”Archibaldzie...kiedyś zamorduję Cię za to, albo lepiej…dostaniesz jakiś wspaniały prezent…”
Humor nie poprawił mi się, kiedy zobaczyłam Eller…niestety wyglądała zdecydowanie lepiej i jakoś bez problemu się w tym poruszała… W swej łaskawości pomogła mi doprowadzić się do wyglądu, który nie odstraszał, choć wszyscy i tak popiskiwali cicho w duszonym śmiechu. Na szczęście widok Lidii w nowej kiecy był równie „udany” co mój. Najwięcej więc radości miał Archibald…ale przyjdzie i jego kolej…
I tak oto ruszyliśmy dalej ja i moje „córki”, jak przystało na wspaniałą rodzinę wciąż do siebie pyskowałśmy, a próby uciszania ze strony naszego „obrońcy” Archibalda, nie przynosiły żadnego skutku. Nie wiem, kto przy zdrowych zmysłach weźmie mnie za spokrewnioną z którąkolwiek z elfek…
Nasze „rodzinne” przekomarzania (które zdecydowanie w niektórych momentach mogłyby spokojnie przejść do rękoczynów) przerwało pojawienie się obcych na horyzoncie. „oho...czyli teraz bawimy się w aktorstwo…”
-Cicho, tam ktoś jedzie z naprzeciwka – Eller wyraźnie starała się opanować wcześniejsze rozbawienie i bez problemu przeszła w stan powagi
-Jakiś wóz... - przyglądałam się na zbliżające postacie. Trzy, z tego co dostrzegłam. Dwóch mężczyzn siedzących na woźniczym koziku i jedna kobieta wyglądająca zza zakrytej burty. I zdecydowanie były to elfy.
-No nie wiesz nie zauważyliśmy – Lidia zgryźliwie dorzuciła swoje „dwa grosze” , więc tylko spojrzałam na nią przelotnie, ignorując odzywkę.
Archibald jednak nie wykazywał żadnych oznak zaniepokojenia. Kiwną na nas głową i wstrzymał gestem dłoni, w taki sposób, by podróżnicy przed nami też to zauważyli. I już miałam posłać mu wesołą wiązankę, co myślę o takim traktowani, gdy ten cicho rzucił:
- Kupcy z tamtej wioski - dodał jednak złośliwie uśmiechając się - więc zająć stanowiska aktorskie…rodzinko el’Asua - i ze spokojem, ignorują moje nienawistne spojrzenie, ruszył do przodu, na spotkanie z podróżnikami przed nami. Tamci już chwilę wcześniej zatrzymali się na drodze, chyba czekając na nasze działania. Kiedy zobaczyli zbliżającego się elfa, powitali go gestem podniesienia dłoni. Archibald odwzajemnił sygnał i obcy jakby się rozluźnili. Elfy rozmawiały chwilę, wyraźnie czymś podekscytowane. Archibald kiwną kilka razy głową, wskazał mnie i elfki, po czym uścisnąwszy dłonie obu elfom, powoli odwrócił się i ruszył w nasza stronę. Podróżnicy w tym czasie także wskoczyli na wóz i ruszyli. Mijając nas skłonili się nam lekko, a jeden z nich, czarnowłosy mrugną do nas dziwnie…
Elfka na wozie uśmiechnęła się lekko, gdy znalazła się obok nas, po czym schowała się znowu za swoisty parawan.
Stałyśmy tak absolutnie zdezorientowane, zapominając nawet o tym, że miałyśmy się kłócić. Po chwili podjechał i łaskawie pan Archibald z promieniejącym uśmiechem.
- Widzicie? Jak nie będziecie się odzywać i nadal będziecie się tak idiotycznie przyglądać, to każdy was weźmie za kupiectwo – jego uśmiech nie zbladł widząc trzy nieprzyjemne spojrzenia.
- Czyli powiadasz, że każdy kupiec zachowuje się jak idiota? – rzuciłam wściekle.
- Tylko Ci pośledniejsi…nawet w handlu istnieje coś takiego jak „hierarchia”.
- A Ty gdzie się niby plasujesz w tej „hierarchii” – dodała Eller. Mimo, że na twarzy gościł jej uśmiech, widać było, że też nie podobała jej się ta cała sytuacja.
- Cicho! – rzuciła Lidia, a każde z nas spojrzało na nią zaskoczone – powiedz lepiej o czym tak rozprawialiście tam przy wozie, bo raczej nie były to rozmowy o pogodzie? – No tak, wróciło „przywództwo” naszej towarzyszki. No proszę…
Archibald nadal nic nie robił sobie z naszego niezadowolenia. Jemu przynajmniej pasowała rola, którą otrzymał.
- Otóż –zaczął powoli – dowiedziałem się, że w wiosce, którą mamy „odwiedzić” rozpoczyna się festiwal „Czterech pór roku”. Sądząc zaś po fakcie, że podobno zbyt wielu mieszkańców nie powinno tam zostać po wojnie, wydaje się to być dziwne, prawda? – spojrzałyśmy na siebie poważnie, bo nie było to nic pocieszającego. Elf jednak kontynuował – Dodał oczywiście, że wioska ucierpiała z powodu pewnych wydarzeń, i jest ich nieco mniej…dlatego z wielką chęcią witają tam podróżnych…z nadzieją, że pozostaną na dłużej – tu zaśmiał się dziwnie – szczególnie…kobiece towarzystwo jest tam „mocno” pożądane…więc wieść o „samotnej” wdówce z dwoma córkami, byłaby dla nich wielce pokrzepiająca…
- Że co niby??? – my krowy na targu, że będą nas tam tak wystawiać? – byłam wściekła.
- I niby czemu tam ma brakować kobiet? – dodała Eller krzyżując ręce. Wbijała wzrok w elfa, niemal przewiercając go spojrzeniem.
- Cóż…w wiosce zawsze ich brakowało, a po wojnie jak widać, taki „deficyt” stał się jeszcze bardziej widoczny. I nie, żebym się z nimi zgadzał – dodał jakby pojednawczo – ale ich status jest zdecydowanie niższy niż ich męskiego odpowiednika.
- To czemu Cię to tak bawi? – nadal miałam ochotę zwyczajnie rzucić w nim czymś, byleby tylko zetrzeć ten uśmiech.
- Bo, daje nam to możliwość zaskoczenia – tu odpowiedziała Lidia, była wyraźnie zamyślona.
Drgnęłam. No tak, byłam tak pochłonięta moją dumą, że nie zwróciłam uwagi na oczywisty fakt. Dzięki tej informacji, dużo łatwiej będzie nam wślizgnąć się do wioski bez zbędnych pytań. A fakt, że uznają nas za „słabe”, tylko nam pomoże, a w razie kłopotów, łatwo będzie to wykorzystać.
- No to co….ruszamy dalej? – mówiłam już spokojnie, choć nadal wilkiem spoglądałam na rozpromienionego elfa. „Kiedyś i tak mu się zrewanżuję….” – myślałam i wiedziałam, że jego nieznikający z twarzy uśmiech sugerował, że doskonale sobie z tego zdawał sprawę. Z twarzy elfek nie potrafiła za dużo wyczytać. Lidia nadal zamyślona ruszyła do przodu, a Eller tylko potrząsnęła głową, jakby odrzucając jakiś pomysł, po czym posławszy mi uśmiech popędziła za Lidią.
- Pani przodem…- kolejny raz tego dnia zignorowałam zaczepkę i ruszyłam za elfkami. Pan Archibald znowu wcielił się w rolę „ochroniarza”.

<Zgodnie z kolejnością – Twój ruch Archibaldzie>

19 komentarzy:

  1. ...po długich oczekiwaniach...w końcu oto jest:) czekam teraz na odpowiedź Archibalda...tak tutaj jak i do "Strzał":P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na dobre opowiadania z dobrym stylem warto czekać :D A widzę, że przypadł mi pracować z kwiecistym wianuszkiem tego bloga ^^ ~Eller

      Usuń
    2. Będą "Strzał" i będzie ciąg dalszy tegoż oto opowiadania. Pomarańczowy wrócił z naprawy i działa (szok!), więc jak mam komputer to mogę pisać :)

      Usuń
  2. No to już zrozumiałe czemu zawsze z taką niecierpliwością wypatruję dalszych ciągów historyj, w których biorę udział...jakoś tak mocno to inspiruje i poprawia humor:D

    Pozdrawiam
    Amersau

    OdpowiedzUsuń
  3. Na Anioła! :D Z jaką ja niecierpliwością czekam na kolejne części... Posmiesz isę Archi! ~Eller

    OdpowiedzUsuń
  4. E! No!...kiedy coś nowego będzie...bo mnie już ciekawość zeżarła kilka razy...(nie...wcale, a wcale nie jestem uzależniona od tego):P

    OdpowiedzUsuń
  5. Wybaczcie, ale próby napisania czegoś na moim komputerze to walka z wiatrakami. Już cztery razy kasował mi tekst nagłą niespodzianką w postaci samoistnego wyłączenia się. Staram się i opowiadanie powinno pojawić się niedługo, chyba, że wcześniej szlag mnie trafi z tym urządzeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komputer już działa sprawnie, internet nie zacina, ale żeby nie było zbyt pięknie zepsuł się... monitor .___.
      Ok, jutro w wolnej chwili idę do biura rodziców i piszę z tamtąd od nowa. Pomarańczowy wygrał. Ciekawi mnie tylko za co to urządzenie się tak nade mną znęca...?

      Usuń
  6. Hm Hm Hm...a pamiętasz może te herbatę rozlaną?...Coś mi się zdaje, że Twój pomarańczowy ma całkiem pamiętliwą złośliwość...a wiesz...takowe stworzenia niezbyt dogadują się z herbatami...tak mi mówił przynajmniej mój Różdżek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie ta "herbatka" wylała się na laptopa (z którego właśnie piszę i którego nie wyłączę, dopóki nie napiszę obu opowiadań - bo jak i ten strzeli focha i się jutro nie włączy to zostanę na lodzie ;)), a pomarańczowy (czyli komp. stacjonarny) obraził się i już. Dziś działa monitor, ale system nie chce odpalić. Nawiedzony jakiś :D

      Usuń
    2. To będzie dzis część, czy nie? Bo mnie już palce świeżbią! :D ~Eller

      Usuń
    3. Będzie! Będzie, albo nie pójdę spać!

      Usuń
  7. Napisane i wysłane!
    Ale Eller i tak mnie zabije :<

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeeeee...nie powinna..tak myślę...bo kto będzie zamiast Ciebie pisać? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zabije mnie na 100%, bo to nie ona ma kontynuować opowiadanie. Trochę niszczę kolejkę, ale tak mi jakoś pasowało. Za to następnym razem mogę opuścić swoją turę w ramach "zadośćuczynienia". A i "Strzały" są już na wykończeniu.

      Usuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Kolejkę zawsze można przesunąć...ale znaleźć drugiego Archibalda, będzie trudno:P Ooo...na strzały też czekam...bo i nawet paluszki mnie świerzbiły z braku pisania:P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za co kogo mam rozżarpać? o.O Powinnam się bać tej części?
      edit:
      Zaraz! Jak to? To kiedy ja będę? xD No faktycznie, trochę zła jestem xD

      Usuń
  11. Jak Ci tak śpieszno pisać...to wiesz..moja droga Eller, ja też czekam na odpowiedź do Amersau... :)

    OdpowiedzUsuń