Po długim pobycie w ogromnym mieście postanowiliśmy z Ryanem opuścić jego mury. Władca tamtejszego miejsca był niestety zawiedziony tym, że ruszamy w drogę, ale nie dał nam odejść bez niczego. Opowiedział nam o tym, że z powodu zmian klimatycznych, 2 km na północ (czyli tam, gdzie się udajemy) pada śnieg i ciągnie się aż za samo Zamczysko Kruków. Podarował nam mapy regionu, przez które będziemy musieli przejść; ciepłe ubrania; sanie; 4 wilki, które pogonią wraz z saniami; duże zapasy jedzenia i amulety na szczęście.
Podziękowaliśmy królowi i wyszliśmy poza bramy miasta.
- Uważam, że zostaliśmy tam trochę za długo. - powiedziałam.
- Dlaczego tak uważasz? To było tylko kilka dni. - odpowiedział.
- O kilka dni za dużo. Powinniśmy zostać tam góra 2 dni, a nie tydzień.
- Przestań. Powinnaś się cieszyć, że po tak męczącej wyprawie odpoczęłaś, a nie strzelać mi tu grymasami. - odpowiedział niezadowolony Ryan.
- Cieszę się - owszem - ale i tak uważam, że nasz pobyt tam był za długi.
- No dobrze, masz rację.
Wyruszyliśmy dość szybko. Im dalej jechaliśmy, tym zimniej się robiło - wyglądało na to, że król tamtego miasta miał rację - tutaj jest zima.
Jechaliśmy od rana aż do samej nocy, tak aby nadrobić zmarnowany czas na odpoczynek.
Kiedy zrobiło się już tak ciemno, że nie można było już dalej jechać, rozbiliśmy obóz. Konie uwiązaliśmy przy drzewach, a wilki na drążkach, które otrzymaliśmy w mieście. Wyciągnęliśmy jedzenie i zaczęliśmy je dzielić między sobą a zwierzętami.
- Ale jestem zmęczona. I zimno mi jakoś. - powiedziałam, trzęsąc się cała
- No to siadaj i chodź się przytul - odpowiedział Ryan i puścił do mnie oko.
- No dobrze. - zaśmiałam się.
Kiedy się do niego przytuliłam, od razu było mi cieplej. W pewnym momencie musiałam zasnąć, bo nie pamiętam już nic.
Gdy rano wstałam, Ryan dawał jeść jednorożcom. Podniosłam się i mu pomogłam.
- Dzień dobry, Raven. Dobrze się spało? - spytał z uśmiechem.
- Tak, było mi bardzo ciepło i przyjemnie. - powiedziałam radośnie.
- Cieszę się.
Po zjedzeniu śniadania wyruszyliśmy w drogę, tym razem zaprzęgając psy, aby jednorożce nie musiały nas dźwigać na śniegu.
Jechaliśmy dość długo, aż w końcu naszym oczom ukazało się ogromne miasto. Wyglądało inaczej niż kiedyś. Było... ładniejsze?
CDN!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz