środa, 17 lipca 2013
Od Faustina "Nowe otoczenie"
Że też musiałem się znaleźć w środowisku, w którym sobie nie radzę. Pomyślał Faustin omijając kolejne drzewa.
-Dorwiemy go!!! - krzyczeli wściekli rabusie.
Po prostu świetnie jestem w środku ogromnego lasu i goni mnie banda złoczyńców, którzy chcą mnie zgładzić z nieznanego mi powodu. Powoli zaczynałem mieć dość. W końcu ile można uciekać? W walce z nimi nie dałbym rady, jest ich za dużo. Matko czy ten las nigdy się nie skończy? Nie miałem pojęcia co robić dalej, więc ciągle uciekałem i pewnie uciekałbym dalej, gdyby nie ona. Zwyczajnie ich podpaliła, nie używając żadnej broni ani nic. Uratowała mnie.
- Uważaj, bo las się zapali- powiedziałem wystraszony.
-Spokojnie- odparła i jednym ruchem ręki ugasiła pożar.
Podeszła do mnie, uśmiechnęła się i powiedziała:
-Miałeś wielkie szczęście, że tędy przejeżdżałam inaczej ci bandyci daliby Ci nieźle w kość. Jestem Mandira miło mi Ci poznać.
- Witaj. Faustin, mnie również miło.
-Nie jesteś ranny? - zapytała troskliwie
-Nie jest w porządku, tylko troszeczkę zmęczony jestem i spragniony, ale z tym sobie poradzę- z uśmiechem na twarzy wytworzyłem niewielkiego bąbelka wody.
-Jesteś jak mała fontanna- powiedziała śmiejąc się.
-Trafne spostrzeżenie.
-No, ale nie mogę Cię tu zostawić. Jedziesz ze mną?- rzekła wołając jak później się przekonałem jednorożca.
Długo jechaliśmy na Senbo. Ten koń był wspaniały pomyślałem. W czasie drogi sporo dowiedziałem się o wiosce, jej przywódcach, zasadach panujących w lesie.
Wiedziałem tylko jedno nie będzie łatwo przyzwyczaić się do leśnego otoczenia, miałem tylko nadzieję, że Amina przyjmie mnie z otwartymi ramionami. Czułem się szczęśliwy...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz