poniedziałek, 22 lipca 2013

Od Finezji "Wciąż w nieznane"

- Zostaw ! - krzyczałam - Puśc!
- Siedź cicho - odpowiedział chłodno mężczyzna - Krzyki ci tutaj w niczym nie pomogą.
Jak to się zaczęło? Proste. Byłam w lesie i robiłam to co zawsze - włóczyłam się bez celu. W najmroczniejszych zakątkach dawało mi tylko płomyk ognia, który wznieciłam na swojej bladej dłoni. Ten jeden, mały płomyk przyciągnął jednak nieproszonego gośca...
Coś zaszelestało, zaszumiało, ale ja, jak to ja. Miałam to gdzieś i szłam pewna siebie dalej. Nim się obejrzałam zostałam wzięta, od tak pod ramię jakiegoś gościa. Zaczęłam krzyczec i wiercic się, ale to nie dawało efektu. Ciągle pozostawało mi pytanie, które nieustannie męczyło mój umysł: Co teraz?
Po 30 minutach wiercenia i krzyczenia, dałam sobie wreszcie spokój i poczułam rozluźnienie ręki mężczyzny. 
- To jest ten moment! - pomyślałam, a w moich oczach zapaliły się płomyki.
Bez namysłu poruszyłam się - chciałam się wyślizgnąc - ale gdy tylko to zrobiłam, on co raz bardziej zaciskał ramię. Poddałam się. Odkąd mnie złapał tylko krzyczałam, a on uciszał mnie chłodnym tonem. Panowała nieznaczna cisza. Oczywiście lubiłam ciszę, ale nie gdy byłam w towarzystwie - nawet z takim gburowatym kolesiem.
- Więc... - zaczęłam ostrożnie i od razu poczułam jego wzrok na sobie - co ty właściwie zamierzasz ze mną zrobic?
Odpowiedziało mi milczenie, ale po kilku sekundach wahania koleś odezwał się.
- Co cię to w ogóle obchodzi? - spytał chłodno.
- Wiesz, od zawsze obchodziło mnie moje życie - powiedziałam, czując narastającą złośc.
- Nie bój się - odpowiedział, a jego kąciki ust podniosły się w złośliwym uśmiechu – niedługo to już nie będzie miało dla ciebie znaczenia.
- Co masz na myśli ?– spytałam zagadkowo.
- W sumie, skoro zaraz i tak już zginiesz mogę ci powiedziec to i owo. – odpowiedział – moim zadaniem jest wyniszczenie wszystkich elfów…
- Ale dlaczego? – przerwałam – co my wam robimy?
- Szwendacie się tylko po tych lasach i w niczym nie pomagacie. Poza tym macie specyficzny wygląd. Po co na świecie takie istoty jak wy?
- Jak to nic nie robimy – wybuchnęłam i czułam jak mocno wali mi serce – pomagamy zwierzętom leśnym, chronimy je, opiekujemy się lasem, tworzymy go.
- Co mnie to obchodzi? – odpowiedział chłodno- jedyne co dobre robicie to wulkany. Wspominałem, że tak właśnie zakończysz życie? Utopiona w lawie?
- Akurat w tym co… - chciałam powiedziec mu prawdę o sobie, o tym co potrafię, ale zawachałam się i nie powiedziałam już nic. Na moje szczęście facet nie domagał się wyjaśnień.

- Okej, jesteśmy. – powiedział ochoczo i zaczął mnie przywiązywac lianami w normalnym świecie spaliłabym je w sekundę, ale wtedy on by mi nie dał spokoju.
- Cudownie, i co teraz? – zapytałam obojętnie.
Nastąpiło milczenie, a on skończył mnie przywiązywac.
- Teraz wrzucę cię do lawy – powiedział zupełnie normalnym tonem.
Potem podniósł mnie i dodał:
- Szkoda takiej ładnej dziewczyny, ale cóż zrobic.
Po chwili był już tylko plusk i stało się – dryfowałam w lawie. Nie robiło to dla mnie większego wrażenia, ponieważ byłam w swoim żywiole – ognia.
Widziałam jego, jak jeszcze pochylał się nad strumieniem lawy, a po chwili – odszedł.
I tak dryfowałam, aż dopłynęłam do wielkiego wulkanu, a właściwie do jego środka.
Chciałam się wydostac, ale – po prostu nie mogłam….
I coś nagle we mnie zamarło – co jeśli się nie wydostane?
Odpędziłam jednak szybko te myśli i zmęczona dniem. Poszłam spac.

Nad ranem obudziły mnie czyjeś krzyki.
- Ej, słyszysz mnie??! – krzyczała postac – Obudź się!
Obtarłam oczy i w promieniach słońca ujrzałam kobiecą sylwetkę.
- Czego chcesz? – warknęłam – może nie zauważyłaś, ale właśnie spałam.
- Nie bądź taka cięta – odpowiedziała pogodnie i złośliwie nieznajoma – zaraz pomogę ci się stąd wydostac, nie ruszaj się!
- Chyba sobie żartujesz... - powiedziałam, a ona wahała się jeszcze przez chwilę i odeszła.
Tak naprawdę wcale nie chciałam od nikogo pomocy, ale wiedziałam, że jeśli ktoś mi nie pomoże to zostanę tu na zawsze. Myślałam jeszcze nad tym przez chwilę, ale zobaczyłam jak nieznajoma znów zbliża się do wulkanu opleciona lianami.
- Słuchaj! – krzyknęła ponownie – ja się puszcze teraz na lianach a gdy będę na dole złapiesz mnie i cię wyciągnę.
- Jak chcesz – odpowiedziałam starając się być jak najbardziej obojętna, chociaż w głębi duszy podziwiałam ją za odwagę.
I stało się dziewczyna spuściła się i po chwili wykonałyśmy jej plan. Chwilę po zakończeniu planu mogłam się jej już dokładnie przyjże. Była to groźnie wyglądająca osoba, miała ciekawy wygląd i była – elfką! Kiedy to odkryłam w moich oczach pojawiły się iskierki radości.
- Dzięki za pomoc – odpowiedziałam – ale sama mogłabym się stamtąd wydostac…
- Tak, oczywiście – odpowiedziała z uśmiechem – pozwól, że się przedstawię. Nazywam się Raven i mieszkam niedaleko w wiosce w Lesie Jednorożców. Poszukujemy nowych elfów do plemienia. Może chciałabyś się dołączyc?
- Szybka jesteś, ale nie dzięki. Prowadzę tryb samotności.
- Chyba śnisz jeśli myślisz, że stracę okazję do przyjęcia nowego elfa. Chociaż pokażę Ci tą wioskę. Jest naprawdę wyjątkowa, a w drodze opowiedz mi o sobie.
Więc po chwili wahania poszłam w ślady Raven.
- Nazywam się Finezja. Urodziłam się w wulkanie, bo powstałam z lawy i miałam trudne życie. Jak się pewnie domyślasz moim żywiołem jest ogień.
Zauważyłam zdziwienie na twarzy Raven.
- Tylko tyle? – zapytała zagadkowo.
- Nie lubię opowiadac o sobie – wzruszyłam ramionami.
Reszta drogi przeszła w milczeniu.

- I oto jesteśmy! – powiedziała uradowana Ravel.
Moim oczom ukazała się dolina pełna elfów.
- Wszyscy są tacy… szczęśliwi – powiedziałam cicho zachwycona widokiem elfów rozmawiających i bawiących się ze sobą.
- Haha, to nie nowośc- odpowiedziała Ravel, a widząc mój zachwyt dodała tylko:
- Chodź, zaprowadzę Cię do naszej przywódczyni. Na pewno się ucieszy z twojego przybycia.
Pociągnęła mnie za rękę i wciąż oczarowana miejscem poszłam w jej ślady.
Wszystko tu dla mnie było takie inne, nowe, nieznane…


Raven, dokończysz? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz