Gdy pan Kastiel zgodził się łaskawie wyjść, położyłam się na łóżku. Mimo milionów prób, nie zasnęłam. Myślałam. O wszystkim. Jak to ogarnąć? Spróbowałam po raz milion pierwszy zasnąć. Położyłam się wygodnie i odprężyłam. Leżałam w takim bezruchu kilka minut. Później jakoś samo przyszło. Udało się. Zasnęłam.
Znalazłam się nad rzeką. Woda była czysta, świeża, zimna. Zauważyłam, że coś połyskuje w wodzie. Wskoczyłam do rzeki, aby sprawdzić, co to jest. Lecz to nie było już jezioro. Byłam w dziwnym pomieszczeniu, przykuta grubymi łańcuchami do krzesła. Nie mogłam się ruszyć. Wtem ktoś podszedł do mnie. Był to wysoki mężczyzna. Zdążyłam tylko tyle zauważyć. Podszedł do mnie. Teraz widziałam go dokładnie. Ciemna skóra, łysy, niebieskie oczy, krótka broda, w ręku trzymał nóż ozdabiany szlachetnymi kamieniami. Nic nie mówił. Podszedł mnie od tyłu. Poczułam przeszywający ból na plecach.
Obudziłam się zdenerwowana, ale wmówiłam sobie, że to tylko sen.
Była około czwarta rano. Nie mogłam zasnąć. Zabrałam łuk i strzały. Poszłam do Kovu. Ten przywitał mnie głośnym rżeniem.
Wsiadłam na jednorożca. Na cel obrałam Las Jednorożców.
- Może w końcu uda mi się postrzelać...- pomyślałam.
Kovu ruszył. Jechaliśmy pełnym cwałem. Delikatnie pochyliłam się nad karkiem zwierzaka.
Gdy dotarliśmy na miejsce, zmusiłam jednorożca do galopu. Założyłam strzałę na cięciwę. Już miałam strzelić, ale ktoś mnie ubiegł. Strzała przeleciała kilka milimetrów obok mnie. Trafiła prosto w drzewo. Obróciłam się. Zobaczyłam tego mężczyznę. Tak, to był on! Obróciłam się. Wymierzyłam w niego łuk i strzeliłam. Prosto w ramię. Upadł. Znowu zmusiłam jednorożca do cwału.
Biegliśmy tak kilka minut. Widziałam, jak Kovu się męczy i jak chce mu się pić. Skierowałam go na Jeziorko Młodości. Ładne miejsce. Usiadłam nad brzegiem. Kovu wszedł do wody chlapiąc na wszystkie strony, czym zmniejszył widoczność. Gdy poziom wody znów wrócił na swoje miejsce, zobaczyłam Kastiela. Znów? Zobaczyłam, że wszystkie bandaże mu oklapły, więc nie był już mumią.
-Co ty wyprawiasz?- spytałam ledwo powstrzymując się od śmiechu.
-Pływam...Nie widać?
-Nie. Chyba się topisz. Nie wyłaziłeś spod tej wody kilka minut. - powiedziałam śmiejąc się już w głos.
- A ty co robisz? Miałaś spać?- powiedział z drętwym uśmiechem.
- Spałam, ale... A poza tym, co cię to obchodzi?- odpowiedziałam z ironicznym uśmiechem.
Widać było, że chłopak czuł się zakłopotany. I o to mi chodziło. Jedyne co pragnęłam to chwila świętego spokoju. I ciszy, aby to wszystko przemyśleć.
Czekałam, aż Kovu wyjdzie z wody. Otrzepał się, rozchlapując wodę na wszystkie strony świata. Wskoczyłam na grzbiet jednorożca. Na pożegnanie wysłałam Kastielowi ogromną falę, która delikatnie go podtopiła. Szybko pocwałowałam do wioski.
Kovu został na Fiołkowej Dolinie, a ja sama poszłam do domu. Musiałam to wszystko przemyśleć. Przygoda życia, czy warta życia, czy o życie. I kim do jasnej anielki był ten facet, który próbował mnie zabić!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz