Jestem... W końcu mam dom... Elfy które nie patrzą na mnie jak na dziwoląga... JESTEM W RAJU! Moje życie właśnie obróciło się o 180 stopni. W rodzinnej wiosce miałam rodziców którzy zawsze mówili mi co mam robić i jak powinnam się zachowywać aby nikomu nie wyrządzić krzywdy moim "niezwykłym talentem". Przyjaciół praktycznie nie miałam... Więc opuściłam dom. Błąkałam się po lesie, nie wiedząc gdzie idę i dokąd zmierzam. Jedynym moim zajęciem było obliczanie kolejnych urodzin (w każde urodziny płakałam). Moje życie było bez sensu i zapewne bym się niedługo oddała w ręce ludzie aby mnie zabili, gdyby nie to że spotkałam Meyume... Wtedy nie wiedziałam jeszcze że nasze życie połączy się na zawsze, a ona pomoże odnaleźć mi prawdziwy dom. Pojawiła się w najlepszym momencie ponieważ:
[fragment wspomnień z moich 84 urodzin]
"Nie mam już siły, zaraz mnie dopadną" - myślałam
-Szybciej! Jest tu w pobliżu czuję ją przez skórę!!! - krzyczał ktoś za mną
I w tedy wynurzyli się z gęstwiny... ludzie... oni na koniach ja na nogach
"muszę stać się nie widzialna.... muszę, muszę...." - myślałam intensywnie
-Gdzie ona się podziała!!! - usłyszałam za sobą.
"A więc się udało!" pomyślałam "tyle, że nie mam już dużo siły zaraz moja wola zacznie słabnąć... Muszę uciekać!" I wbiegłam w gęstwinę drzew która była nieopodal
-Szukajcie tej przeklętej dziewczyny nie mogła uciec daleko! - usłyszałam... Zerknęłam za siebie żeby zobaczyć czy czasem ktoś mnie nie goni, a gdy popatrzyłam się do przodu zobaczyłam że biegnę prosto w kierunku klifu, na którym stoi... jednorożec? "Czy... to jest... jednorożec?" Leśne elfy nie miały jednorożców... ale słyszałam o ich pięknie... A to stworzenie było piękniejsze od najpiękniejszych kwiatów... To musiał być jednorożec. Z wrażenia straciłam panowanie nad sobą poczułam, że znów jestem widoczna, ale mało mnie to obchodziło. Podchodziłam powoli do jednorożca, a on stał i się na mnie wnikliwie patrzył... Pogłaskałam go po łbie... Był bardzo miękki...
-TU JEST WIDZĘ JĄ!!! -usłyszałam. Szybko wskoczyłam na jednorożca i szepnęłam mu: "szukaj przyjaznych mi elfów" iiiii... popędził przed siebie galopem. Biegliśmy przez 12 miesięcy praktycznie bez przerwy... Wydawało się że żywiliśmy się blaskiem księżyca bo w noce czułam się najedzona, a klacz przyśpieszała! To było bardzo dziwne... 12 miesiąca Meyuma się zatrzymała, a ja... oh... słyszałam elfy! I te elfy były szczęśliwe! Nie było ich duże na moje ucho ok 20, a czułam moce tak różne, że to aż nieprawdopodobne! Powoli zeszłam z mojej klaczy i poszłyśmy do tej wioski... To było piękne! Tyle różnych elfów żyjących ze sobą w harmonii! Zatrzymałam się zdziwiona...
-prrrr - ponaglił mnie mój jednorożec...
-Masz racje - powiedziałam -powinniśmy iść - zrobiłam trzy kroki i znów się zatrzymałam a konik popatrzył na mnie pytająco
- Zapomniałam o czymś! Muszę Cię nazwać! - klacz wydawała się zdziwiona
- Już wiem... Będziesz miała imię po mojej najlepszej i jednocześnie jedynej przyjaciółce... Będziesz miała na imię Meyuma - Była w niebo wzięta, skakała po taj górce chyba przez 10 minut aż postanowiła że będzie dobrze iść dalej. Więc poszłyśmy... W wiosce... NIKT NA MNIE PATRZYŁ PODEJRZLIWIE ANI Z POGARDĄ! Wszyscy się uśmiechali i witali mnie. Z lekkim strachem zapytałam się jakiejś młodej elfiki gdzie mogę znaleźć przywódcę. Odpowiedziała:
-Choć zaprowadzę cię! - szłyśmy tak a ona nagle powiedziała
-Jestem Eller... A ty jak masz na imię?
-Ilidia - odpowiedziałam
-Hym... ciekawe... A jaką masz moc? Ja mam umysł i zmianę.
-Masz umysł! -kszyknełam
-tak, a co?
- Nie nic tylko myślałam że to tylko ja jestem nie normalna...
-Heh, jednak nie.... jesteśmy...
<Eller dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz