poniedziałek, 9 września 2013

Od Amersau do Eller "Spotkanie na skraju... cierpliwości" cd.

Wyjątkowo paskudny dzień. Zmowa jakaś, czy o co chodzi? Kto jeszcze dziś chętny, by jej wytknąć jakiś jej wybryk? Podkreślić, jaka to jest wybuchowa i że KONIECZNIE musi się zmienić? A idźcie w cholerę...do tego ta młódka dotknęła kilka spraw…w których niestety miała rację. Za nic w świecie nie przyzna jej racji, choćby miała się zaprzeć wszystkiego…
Po kilku zamaszystych krokach zwolniła, by ostatecznie usiąść na wcześniej pokrzywdzonym pieńku. I tak nie nadawał się do niczego innego. Jej wcześniejsza pasja do znęcania się nad nim minęła...i tak nie odniosłoby to już skutku, jaki początkowo zakładała.
Westchnęła. Wcześniej przynajmniej była wściekła (uznawał to za rodzaj pozytywnego bodźca do działania), teraz była nieprzyjemnie poirytowana, co zwyczajowo groziło wybuchem przy kolejnej nieszczęśliwie spotkanej osobie. Na kogo tym razem trafi? Któż będzie tym szczęśliwcem?
Pewną specyficzną upierdliwością charakteryzowały się tylko niektóre elfy. Taka właśnie postać stanęła za jej plecami.
- Jeśli znowu masz zamiar prowadzić swój monolog …panno Eller – odwróciłam się do elfki, przesiadając się na druga stronę pieńka – to obiecuję, że tym razem celniej trafię – powiedziałam nie podnosząc wzroku.
- jeśli wcześniej prowadziłam monologów, to widać Ty byłaś moją schizofreniczną osobowością…że tak się wyrażę – elfka usiadła na wypalonym fragmencie ziemi.
- Niestety mam kilka własnych osobowości do ogarnięcia, więc twojej jeszcze nie będę w stanie okiełznać…za bardzo się rzuca – podniosłam głowę, by jednak spojrzeć na swoją rozmówczynię. Nie licząc Aminy, była to aktualnie jedyna elfka, która po krótkiej wymianie zdań, nie strzeliła jej zamaszystego focha…choć jeszcze ma na to szansę..- uśmiechnęła się do swoich myśli, zdając sobie sprawę, jak wiele w nich prawdy. Zrażała do siebie ludzi, jak mało kto…i absolutnie całą tę zasługę przypisywała sobie. Nie miała zamiary się zmieniać. Nie umiałaby grzecznie odpowiadać, ani głupio się uśmiechać udając głupszą niż jest…
Zerknęła znowu na milczącą elfkę, która z lekko drwiącym uśmiechem wpatrywała się w jej osobę.
- Czy naprawdę nie masz czegoś innego do zrobienia? Łapaniu kolejnych przestępców leśnych…czy może chcesz mi wypisać karę za „tamto” – spojrzeniem wskazałam wypalony krąg.
Elfka prychnęła.
- I tak pewnie „wypisałabyś” sobie zwolnienie z obowiązku jego płacenia.
- A to prawda – wyszczerzyłam się w uśmiechu – jeszcze dodałabym notkę na temat niekompetencji wystawiającej mi karę – w oczach zabłysły mi na nowo ogniki. Tym razem jednak złośliwego rozbawienia. Eller tez się zaśmiała. „Czemu ona tak uporczywie jej się przyglądała?” Zaraz zaraz…a jeśli należy do tych osóbek, które beztrosko i bez pozwolenia właziły Ci pod czuprynę i wyciągały informacje? Tylko po co? Ona i tak zawsze mówiła bez krępacji wszystko co myśli…szczególnie z radością wypowiadając się na temat osób, z którymi rozmawiała.
- To co będziemy tu tak siedziały w jakimś nieokreślonym celu? A podobno „Ci starsi” – nacisk wyraźnie padł na „starsi” – zawsze wiedzą wszystko najlepiej.
- Ja, jak przystało na „staruszkę” przyszłam tu w całkiem nieźle określonym zamierzeniu, który pokrzyżowały mi dwa niezmiernie upierdliwe elfy…jeden nadal tu nie wiedzieć czemu siedzi. Jeśli więc masz jakąś inną propozycję, ciekawszą niż znęcanie się nad młodszymi…to mi powiedz.
Podparłam dłonie na kolanach. A niech to…zaczynała jej się ta rozmowa podobać. Baaardzo niepodobne do niej. Może jednak nic więcej nie podpali?

<Eller, Twoja działka do odrobienia>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz