Posłałam Aminie uśmiech. Wzbudziła we mnie zaufanie.
- Och, dziękuję... - spojrzałam na nią cieplej.
Miała urocze dziecko. Dzieci są wspaniałe... To one mają czyste sumienia, myśli i natchnienia... I tylko one są wyzbyte fałszu. Podziękowałam Aminie, wyszła mi z tego wręcz przemowa - długa, a także pochwalna...
No cóż... Jeśli ktoś dziesiątkami lat błąkał się bez celu w życiu i wszyscy mówili mu tylko to, jak za jak bardzo uważają go złego ma prawo do nadzwyczajnej uciechy.
Co chwila spoglądałam swoimi dużymi, krystalicznymi, niebieskimi oczami na Astarotha jakby pilnując, czy przypadkiem gdzieś nie idzie, ale on jedynie stał w miejscu. Nie mam zbyt dobrej orientacji w terenie i często się gubię... Szczególnie w nowych miejscach...
- Amino, jeszcze raz dziękuję... - z trudem powstrzymałam się od rzucenia się elfce na szyję. W pewnym momencie za oknem spostrzegłam jednorożca który mnie tu przyprowadził.
- A tak właściwie czy mogę spytać... Jak nazywa się to zwierzę które tam jest? - spojrzałam kantem oka na jednorożca który zaczął się paść nieopodal domku - ...On mnie tutaj przyprowadził.... Jak on ma na imię?
- Suess... - odparła Amina.
Powtórzyłam jego imię... Całkiem ładne... Nawet bardzo ładne...
< Astaroth? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz