Zdaje się być zimny a zarazem i troskliwy... On miał na imię... Asaroth?
Chyba tak... Zastanawia mnie jaka jest ta Amina, o której mówi.
Westchnęłam cicho i skuliłam się na podłodze w kącie... Nie będę zabierać zbyt wiele miejsca. I nie chcę też zabierać zbyt wiele... Sądzę, że to by było nieuprzejme z mojej strony.
Mój pierwszy znajomy z tych stron - jednorożec, którego imienia do tej pory nie udało mi się poznać - został na zewnątrz... Nie wiem, czy gdzieś nie pogalopował, czy może stoi sobie pod drzwiami i wpatruje się w nocne niebo.
Nie przespałam ostatnio chyba tygodnia. Padam z nóg.
Zamknęłam oczy i uśmiechnęłam się lekko.
A może to racja, że mnie przyjmą?
Oparłam głowę o ścianę. Czułam, że zaraz Morfeusz weźmie mnie w swoje objęcia.
Z lekkim uśmiechem na ustach usnęłam.
Śniły mi się dziwne rzeczy, nieznane miejsca... Często tak mam - trafiam tam, gdzie nigdy nie byłam a mam wrażenie jakbym kiedyś je widziała... To właśnie są sny. Sen... To coś naprawdę wspaniałego.
Można dzięki niemu uciec od problemów doczesnych, jest dziwną mieszanką naszych przygód, przeżyć, rozmyślań, uczuć...
Nawet niespokojny sen może na końcu okazać się czymś pięknym....
I ma ukryty sens...
Dzisiaj tą dziwną mieszanką była moja przeszłość i dzień dzisiejszy.
Znów widziałam siebie sprzed dziesiątek lat - bardzo małą i nieporadną.
Znów przed oczami miałam twarze wszystkich wujków i ciotek.
- Ona jest przeklęta... - stwierdzili szybko.
Ja zrobiłam tylko duże oczy i łzy zaczęły mi spływać po policzkach. Za co oni mnie tak nienawidzą? Nic przecież nie zrobiłam elfom światła!
Czy to, że ja jedna się urodziłam taka a nie inna to moja wina?
Nigdy nie możemy być w pełni sobą - inni nienawidzą nas takimi jakimi jesteśmy...
Pamiętam, jak wtedy przywódca plemiona ogłosił mi, że po skończeniu 40 lat zostanę skazana na wieczne wygnanie...
Tak też się stało - pełne 40 urodziny nie były świętowane hucznie jak w przypadku moich znajomych.
U mnie skończyły się... Odprowadzeniem do granic terenów plemiona
z orszakiem łuczników mierzących we mnie strzałami i pozostałą częścią wojska posiadającą miecze na demony ( po grzyba im one były, ja przecież nie jestem demonem i nie mam z takowymi istotami żadnych więzów ). Pamiętam, że szczuli mnie Cerberami uwolnionymi z podziemi bym odeszła jak najdalej...
I tak zaczęła się moja wędrówka.
Miałam potem już różne przygody - polowali na mnie ludzie, którzy zawsze byli dla mnie interesujący - uznali mnie za wiedźmę i próbowali spalić na stosie...
Po pewnym czasie straciłam wiarę w życzliwość względem mojej osoby i... Zajęłam stare, opuszczone zamczysko w górach.
Raz prawie tam zmarłam na zapalenie płuc - było tam strasznie zimno.
Przeżyłam tu jednak. Ludzie przestali już dawno zapuszczać się w tamto miejsce, a po okolicznych osadach rozniosła się wieść, że siły ciemności nawiedziły zamek... Że czarownice mają tam swoje zloty i odprawiają tam swe straszne sztuki.
Inni mówili, że zamieszkały tam duchy...
Wieśniacy naprawdę umieli koloryzować... Gdyby wiedzieli, że ta potępiana przez nich istota nie chciała ich skrzywdzić i posądzali ją o związek z czymś do czego się nie dotykała.
Jedynie spokojnie usypiała kwiaty gdy nadchodził nów księżyca...
Potem śnił mi się właśnie ten jednorożec, który mnie tu przyprowadził.
Śniły mi się fiołki i zachód słońca.
Ktoś powtarzał moje imię... I nie sądzę, by chciał mi coś zrobić...
< Astaroth? Dokończyłbyś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz