W końcu miał wrażenie, w wiosce zaakceptowali jego „zniknięcia”. Możliwe, że wynikało to z faktu, że nie licząc swoich obowiązków, z wielką chęcią przejmował zmiany i zadania, które inni oddawali, bądź z jakichkolwiek innych względów musieli zrezygnować. Aktualnie wyglądało to tak, że do swojego domku wracał tylko po to by spać…bo nawet posiłki zazwyczaj zjadał w pośpiechu, gdzieś w drodze na kolejny patrol. Oczywiście zdawał sobie tez sprawę, że przez takie zachowanie, nie zawiera większych znajomości, ale aktualnie wystarczały mu te rozmowy z innymi wojownikami. Najbardziej przypadło mu do gustu towarzystwo Kastiela, ale nie zawsze mógł liczyć na te same zmiany.
Dzisiejszy dzień należał do tzw. „samotniczych”, kiedy to dostał przydział sprawdzenia granic wioski. W takich zadaniach czasem nawet nocowało się gdzieś w lesie. Ta noc miała należeć do podobnych, choć wcale mu to nie przeszkadzało. Mrok powoli przeciskał się między ostatnimi promieniami zachodzącego słońca, więc i on szykował się do zorganizowania prowizorycznego obozu. Zbierał właśnie kilka co suchszych patyków, by choć zagrzać wody na prowizorycznym, maleńkim ognisku. Arienhera spokojnie kończyła ogryzać jabłka, które dla niej zachował, kiedy nagle przerwała. Podniosła na niego niespokojne spojrzenie, by przesłać mu myśl o znajdującym się niedaleko inny jednorożcu. Musiał więc być tu ktoś z wioski? Czy obcy?
Miał jeszcze w pamięci nieprzyjemne spotkanie z Astarothem, dlatego nabrał zdwojonej ostrożności. Pozwolił sobie na przemianę i już w postaci sokoła zbliżył się do miejsca, w którym jego rogata przyjaciółka wyczuła obecność.
W coraz większych ciemnościach zbliżył się do niewielkiej, osłoniętej polany, przy której dostrzegł rzeczywiście dwie postacie – elfa i jednorożca.
Zbliżył się na tyle, by rozpoznać w osobie elfa jednego z wojowników – Oskara. Nawet kilka razy z nim rozmawiał. Tylko co on tutaj robił? Dzisiejszy patrol na tych rejonach należał do niego, a z tego co było mu wiadomo, Oskar miał dziś wolne.
Postanowił nie ukrywać się. Zleciał na ziemię najbliżej jak to było możliwe i zmienił się w swoją naturalną postać. Oskar siedział także przy maleńkim ognisku, odpowiednio osłoniętym i zabezpieczonym. Miał wrażenie, że jego osoba nie została zauważona, ale usłyszał głos elfa
- Nie musisz się tak skradać Iriaelu… - dopiero wtedy się odwrócił.
- Nie miałem zamiaru się ukrywać, myślałem, że jesteś zbyt pochłonięty tym czymś…co robisz – tu wskazałem na przeźroczysty pojemnik, w którym błyskały niewielkie wyładowania – odprężasz się przez łapanie błyskawic? – rzuciłem, bo sam czasem tak robiłem.
Elf zaśmiał się lekko.
- Widzę, że nie jestem jedyny w tej czynności? Mnie zawsze to odpręża…a i tak się przydają takie dla magów chociażby.
Pokiwałem twierdząco i podszedłem bliżej.
- Myślę jednak, że to nie był cel Twojego pobytu tutaj? Co robisz tak daleko od wioski? Nie masz dziś patrolu… - spoglądałem na niego z wyczekiwaniem. Nie miałem nic przeciw jego obecności, ale nastawiłem się już na samotne rozmowy tylko z Arienherą.
- Naprawdę Cię to interesuje? – rzekł podejrzliwie Oskar.
- Zwyczajowo tylko słucham…skoro więc o coś pytam, znacz, że mnie to interesuje…rozumiem, że coś Cię trapi?
<Oskar, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz