Wojna, wojna i po wojnie.
W sumie nie brałem w niej udziału. Na początku miałem zamiar w pewnym momencie włączyć się do bitwy, chociaż na chwilę, coby moja "męskość" nie była kwestionowana przez osobników płci przeciwnej biorących udział w walce. Szczególnie przez tych bardziej złośliwych.
Moja zapalczywość do bitki szybko osłabła kiedy zobaczyłem wroga. Elfy z południa. Zostałem więc na swoim stanowisku, niemal cały czas ukryty w lesie. Lepiej, żeby nikt mnie nie kojarzył z wrogiem, już teraz niektórzy patrzą na mnie złym okiem.
Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie jeńcy. Nie mogli chociaż umrzeć? Albo uciec?
Jeden z nich prowadził przez wiele lat interesy z moim ojcem i rozpoznał mnie - a jakże, nawet po imieniu zawołał. Lidia, która nadzoruje więźniów zaciekawiła się tym faktem najwyraźniej i pewnie zaraz zostałbym zalany falą podejrzliwych pytań, gdyby nie jej pilne obowiązki. Na szczęście zdążyłem umknąć, ale wkrótce zapewne mnie dopadnie. Stwierdziłem więc, że lepiej o mojej sytuacji powiadomić najpierw Aminę.
Zapukałem do jej domu. Otworzyła mi, lekko zaskoczona moimi odwiedzinami.
- Witaj - uśmiechnęła się jak zwykle miło - co cię sprowadza?
- No więc mam małą sprawę - mruknąłem zakłopotany - ci jeńcy co to ich złapaliści, to ja ich znam - bez owijania w bawełnę wyjaśniłem o co mi chodzi, jednak Amina chyba nie do końca zrozumiała co miałem na myśli.
- Może wejdziesz i wyjaśnisz mi to na spokojnie - zaproponowała.
Wszedłem, po czym zostałem posadzony na fotelu i napojony herbatką.
- No bo... - zacząłem niepewnie - te elfy z którymi walczyliśmy pochodziły z południa. Ja również pochodzę z południa. Z tego samego plemienia nawet - Amina zmarszczyła brwi zaniepokojona, jednak nic nie mówiła - Ale ja już do nich nie należę. Jakby trzeba było to bym znimi walczył, naprawdę - wyjaśniłem rozpaczliwie. Wyrzuci z wioski? Czy nie wyrzuci?
- Czy wśród zabitych była twoja rodzina? -zapytała, zupełnie mnie zaskakując. Ostatniego czego się spodziewałem było pytanie o moją rodzinę.
- Nie, ojciec zawsze trzymał się z dala od wojen. To źle robi handlu, jak mawiał. Poza tym utrzymywaliśmy raczej skąpe kontakty z resztą plemienia.
Aminie jakby ulżyło po tych słowach. Cyżby się o mnie martwiła?
- Cieszę się, że tak mówisz. Jeżeli chcesz możesz zostać w wiosce, nie będziemy cię skreślać, ze względu na przeszłość.
Odetchnąłem z ulgą. Czyli jednak nie wyrzuci.
- Mam jeszcze jedną prośbę - bąknąłem zakłopotany - Słyszałem, że Lidia i inni jadą na południe. Mógłbym wyruszyć z nimi? Rodzinę bym odwiedził, no i znam tamtejsze tereny...
<Amina, dokończysz>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz