Rozmowa z młodszym wojownikiem przedłużyła się na tyle, że przez chwile tracił poczucie czasu. Nawet nie spodziewał się po sobie, że tak łatwo znajdzie tematy do dalszych konwersacji. Oskar zaś, mimo jakiegoś skrywanego smutku, wydawał się cieszyć z towarzystwa i zainteresowania jakie mu okazał. Może jednak nie jest takim „burkiem” za jakiego się uważał? Mimo jednak przyjemności z rozmowy jaka prowadził, nie zapominał, że zostawił całkiem niedaleko swój obóz, jednak jego rogata przyjaciółka przesłała mu uspokajający sygnał o braku zagrożenia. Postanowił jednak wrócić do swego obozowiska, dlatego zaproponował takie wyjście Oskarowi.
- Jeśli masz chęć, możemy przenieść się do obozowiska, które niedaleko zorganizowałem. Wiem, że jesteś teraz „na wolnym”, ale jeśli masz siedzieć tu sam, to równie dobrze możesz wspomóc kolegę „po fachu”...ewentualnie, kiedyś będę mógł się odwdzięczyć – zaśmiałem się lekko widząc zaskoczenie w oczach elfa.
- Chyba w takim razie będę musiał zrezygnować z jakże fascynującego zajęcia zbierania wyładowań elektrycznych...i pójść Ci pomóc – również się uśmiechnął i podniósł z miejsca.
Mimo żartobliwego tekstu, jakim go obdarzył, wiedział, że Oskar był mu wdzięczny za tę propozycję. Widać akurat dziś potrzebował towarzystwa.
Zebrali rzeczy i przenieśli się do miejsca, w którym czekała już Arienhera. Jednorożec Tayn „przywitał” się z nową towarzyszką i razem skubali pozostałości jabłek.
Zorganizowaliśmy sobie trochę ciepłego gulaszu i rozdzieliliśmy warty. Oskar z chęcią podjął się zadań i bardzo sprawnie wykonywał narzucone tymczasowo obowiązki. Kiedy znowu znaleźli chwilę na odpoczynek, prawie świtało. Usiedli przy przygaszonym ognisku, by na nowo rozniecić niewielki ogień. Odgrzali zimny już posiłek, przyglądając się tylko od czasu do czasu drzemiącym jednorożcom. W końcu to Oskar się odezwał.
- Dzięki…- spojrzałem na niego zaskoczony.
- Nie ma potrzeby dziękować, szczególnie, że to Ty mi pomogłeś w pracy.
Elf pokręcił głową z lekkim uśmiechem.
- Wiesz o co mi chodzi. Gdybyś po mnie nie przyszedł, pewnie teraz nadal siedziałbym w podłym humorze…
- To może chociaż powiesz, co Cię tak trapi? – przyglądałem mu się z powagą, Oskar zaś tylko zamruczał niewyraźnie i zapatrzył się w ogień. Zapadła chwila milczenia, po której jednak młody wojownik odezwał się.
- Iriaelu…czy Tobie nikogo nie brakuje? To znaczy, wiem, że masz tutaj brata, więc może inaczej na to patrzysz, ale chodzi mi raczej o inne towarzystwo.
„Ah…o TAKIE towarzystwo mu chodziło.” – pomyślał i strapił się nieco. Niestety w „takich” tematach nie odnajdywał się zbyt dobrze. Nie wiedział więc początkowo co odpowiedzieć swemu towarzyszowi. Kiedy w końcu myśli skrystalizowały się w jakąś sensowną całość – odpowiedział.
- Wydaje mi się, że to mocno zależy od nastroju…sytuacji…i czasu…no i – dodał spoglądając się z lekkim uśmiechem – wieku. Teraz…nie szukam nikogo na siłę, jeśli o to Ci chodziło w pytaniu.
Spojrzałem na zamyślonego elfa.
- A Tobie kogoś brakuje? – zagadnąłem, by wyrwać go z chmur myśli, w których się zatapiał.
<Oskar, teraz liczę jednak, że wena Ci dopisze>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz