piątek, 27 września 2013

Od Lidii do Eller i pozostałych "Szpiegowska podróż życia" cd.

Po zwycięskiej bójce z grupą ludzi całkowicie straciłam cały zapał do podróży jaki miałam na początku. Moje nerwy były w strzępkach. Przez to krótkie kłótnie jakie od czasu do czasu wybuchały przeszkadzały mi bardziej niż zwykle. Kątem oka zauważyłam że reszta nie za bardzo pochwala moje taktyki dążenia do celu lecz to tylko mnie rozdrażniało jeszcze bardziej. Zatrzymaliśmy się wczesnym wieczorem na noc. Było to za wcześnie ale ja nie wytrzymałabym ani chwili dłużej. Szybko wysłałam Archiego po drewno, a Eller po wodę. Za to z Amersau zaczęłyśmy przygotowywać coś na kształt gulaszu z królika. Trochę się przy tym spierałyśmy co i w jakich ilościach dodać lecz ja szybko ulegałam bo po prostu nie miałam siły na kłótnie. Po posiłku zaległa nieznośna cisza. Tę nieznośne milczenie przerwał Archibald 
- Więc? Zdecydowałyście się co do podróży?
- To chyba jasne – nie znajdziemy lepszego pomysłu - odpowiedziałam - byłam w takim stanie że mogłabym przyjąć najbardziej nie dorzeczny pomysł. Elf skutecznie przekonał mnie, że mój pomysł jest nie do wykonania.
- A mogę zmienić postać i podróżować jako wasze zwierzątko, czy coś? – To pytanie z strony Eller było błędem, bo Amersau od razu wyniuchała w nim podstęp. I wiedziałam że Eller też to zauważyła.
- O nie, moja droga! – zdenerwowała się. – Jak mamy się ośmieszać w jakichś durnych lnianych kieckach, które przypominają worek, to wszystkie trzy! Nie wymigasz się! 
- Dobra, dobra. Nie gorączkuj się... - I to były ostatnie słowa jakie słyszałam bo zaraz potem zasnęłam.
***
Gdy się rano obudziłam pierwsze co sobie uświadomiłam to, że jestem piekielnie głodna. Następna rzecz: czuje zapach czegoś dobrego. I jeszcze coś słońce jest wysoko na niebie na moje oko jest ok 11:00. A niech to licho... Gdy tylko usiadłam dobiegł mnie głos Amersau:
-No witaj! Jakoż iż w ogóle nie mogłam cię obudzić musiałam przyrządzić śniadanie sama.
-A gdzie Archibald?
-Gdybym to ja wiedziała! Już go nie było jak ja wstałam.
-Która jest godzina?
-Dosyć późna niestety nasza podróż trochę się przez takich śpiochów jak ty opóźnia. - Zerknęłam na posłanie Eller. Ona też spała. - Trzeba było dać mi w twarz czy coś... - mruknęłam
-Co? Chyba nie dosłyszałam. 
-Nie, nic. - W tej chwili na polanie pojawił się Archi. 
-No proszę kolejny. - rzekła z przekąsem Amersau
-Włóżcie to. - Powiedział bez przywitania rzucając nam jakieś dziwne zwiniątka. Moje kłębowisko tkanin było koloru granatowego, a Amersau ciemnej czerwieni. 
-Co to? - zapytałam
-Sama zobacz. - rzekł elf i usiadł. Poszłyśmy w jego ślady i po mału zaczęłyśmy rozwijać to co nam dał. Okazało się że trzymamy w ręku dziwne sukienki, szaliki odpowiednio dopasowane do sukienek i dziwne acz kolwiek wyglądające na wygodne pantofle. 
-Mamy to włożyć? - Zapytała z powątpieniem Amer.
-Skąd to masz? - Weszłam jej w słowo.
-Wstałam tuż o świcie. Najbliższa wioska jest dwie godziny drogi w te i z powrotem i tam udało mi się załatwić te jakże gustowne stroje.
-Aha... W porządku przynajmniej mamy już stroje.
-A możemy to włożyć dopiero jak będziemy na miejscu? - Spytała z zrezygnowaniem Amersau
-Nie wątpię, że tak by wam bardziej odpowiadało ale niestety na tym szlaku którym teraz podążymy kręci się dużo osób, zwłaszcza handlarzy. Bez tych stroi będziecie zwracać na siebie uwagę. W tej samej chwili obudziła się Eller. Musiała się trochę zdziwić iż rozmawiałyśmy tuz nad nią. Nie mieliśmy zbyt wesołych min każdy z nas z innego powodu. 
- Dzień dobry. Mamy dziś piątek trzynastego, że takie miny porobiliście? - W tej samej chwili zdałam sobie sprawę że jet już blisko południa. Wyjęłam trzecią suknię z rąk Archiego i rzuciłam ją Eller. 
- Włóż to. - powiedziałam i poszłam się przebrać w jakieś krzaki. Amersau choć niechętnie uczyniła to samo. 
-Mam to założyć? - Powiedziała z niejakim zdziwieniem Eller.
- A myślałaś, że w czym chodzą kupieckie córki? Ciesz się, że jako wyrozumiała matka oszczędziłam ci gorsetu – Powiedziała z ironią w głosie Amersau. 
-Skąd to macie? - padło kolejne pytanie
Nie mogliśmy cię dobudzić, więc sami wybraliśmy się na… zakupy. - wytłumaczył Archibald niepotrzebnie używając liczby mnogiej. 
- Zakupy, tak? Nie widziałam tu żadnego miejsca, w którym można by je zrobić, kiedy całą noc patrolowałam teren, bo nikt nie raczył wystawić warty. - lecz mi się zdawało że podkoloryzowała trochę swoją opowieść.
- Warta była niepotrzebna, ale miło, że się tym zajęłaś. - Powiedziałam lecz trochę wstyd mi się zrobiło, że musiała sama jedna patrolować całą noc okolice.
- Miło – parsknęło - Niemiło by za to było, gdyby ktoś przez sen poderżnął nam gardła. Ten wczorajszy napad na pewno nie był przypadkowy… - Ta elfka zaczynała mi działać na nerwy.
-Mówiłaś coś?
-Nic, nic...
- W taki razie ubierz się i przygotuj się do dalszej podróży. Musimy jak najszybciej ruszać w drogę.
-A jakieś śniadanie?
-Zostawiliśmy ci trochę. Jednakże proszę o niejaki pośpiech.
-W porządku...
-Cudownie, po prostu cudownie... - usłyszałam za sobą głos Amersau i usłyszałam jak Archibald parska śmiechem, który starał się bardzo powstrzymać bo wyszło mu coś pomiędzy kichnięciem, kaszlnięciem a śmiechem. Odwróciłam się i zobaczyłam Amersau w nowym stroju. W tej chwili o mału nie wydałam z siebie tego samego odgłosu co Archi. Elfka wyglądała w prost komicznie w tej sukience. 
-Co to ma być?!
-A myślałaś że w czym chodzą żony kupców. - Powiedział Archibald wyszczerzając się.
-Pamiętaj, że nie tylko ty będziesz tak wyglądać - dodałam
-No gotowe... Nie oczekuję jakiś komplementów ale jak się prezentuję? - Odwróciłam się w stronę Eller i aż mnie zatkało. Tak wyzywająco wyglądająca i o dzikim spojrzeniu elfka, w nowym stroju wyglądała po prostu jak niewinna mała elfka. Ubrała się troszkę bardziej umiejętnie niż Amersau bo trochę inaczej ułożyła tę sukienkę.
-No cóż.... To chyba zostałam tylko ja. - powiedziałam i poszłam się przebrać. Choć bardzo się starałam efektu Eller nie umiałam powtórzyć. Gdy wróciłam na miejsce Amer miała ułożoną trochę lepiej tę sukienkę i wszystkie trzy prezentowałyśmy się całkiem przyzwoicie. Szybko spięłam włosy w ciasny kok i ruszyliśmy w dalszą drogę. Tym razem bardziej już zwracałam uwagę na to co się w okół mnie dzieje. Jechaliśmy ostrożniej i co jakiś czas badaliśmy teren do o koła nas. Byliśmy na tyle daleko od Haany, że atak ze strony ludzi nam już nie zagrażał. Z tego co widziałam wszystkim poprawiły się nastroje. Ze mną na czele. Mogłam już normalnie rozmawiać nawet potyczki słowne nie sprawiały mi takiej trudności jak wczoraj. 
-To co robimy? Dążymy uparcie do celu czy coś po drodze jednak porozmawiamy? - zapytała z lekką ironią Amersau po dłuższej chwili całkowitej ciszy
- A o czym mielibyśmy rozmawiać? W sztuce konwersowania nie dorastamy ci przecież do pięt "mamo" - powiedziałam z sarkazmem
-Tylko nie mamo - warknęła lecz zaraz się opanował i odpowiedziała z równym sarkazmem
-Ależ cóż ty pleciesz? Przecież to ty panno Lidio jesteś mistrzynią w dowodzeniu, myśleniu i konwersacji z innymi.. Jeśli mogę zauważyć to równie dobrze te jakże spokojne rozmowy kończysz - miała na myśli oczywiście wczorajszy dzień, gdy jak tylko zaczynali rozmawiać ( co wcześniej czy później musiało skończyć się kłótnią ) przerywałam im.
-Cicho tam ktoś jedzie z naprzeciwka - powiedziała z opanowaniem Eller
-Jakiś wóz... - stwierdziła Amer
-No nie wiesz nie zauważyliśmy - odrzekłam

<No to co kto dalej? Amersau? Kończysz nasze "spokojne rozmowy"? :3>

5 komentarzy:

  1. Kolejka mniej więcej się ustaliła, więc w swoje łapki biorę kontynuacje owej historyjy :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oo... Fragmencik mi isę podobał :D Myślałam, że trochę nakręciłam z tym zdobywaniem sukni, ale jak widzę wziełąś prosty sposób. Szykuję się cichutko na sowją kolej i czekam na część Amersau.
    ~Eller

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że Ci się spodobało ;) Lubię proste rozwiązania :D Ja również czekam na część Amersau. Jestem bardzo ciekawa jak to się dalej potoczy ;) (zwłaszcza nasza rozmowa :D)
      pozdrawiam
      Lidia

      Usuń
  3. Ja muszę przeprosić, bo dopiero we wtorek pewnie napisze i wyślę odpowiedź...troszkę pracy mi się nazbierało i nie ma kiedy przysiąść do pisania...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O to nawet miło, bo potem moja kolej, a na razie mam bardzo ograniczony dostęp do internetu ;)

      Usuń