środa, 11 września 2013

Od Ismaela do Coraline "Impreza" cd.

Nastrój całego wydarzenia i jemu się udzielił. Może nie był takim ponurakiem, za jakiego czasem się uważał? Może to wpływ wioski…a może tylko kilku osób…pomyślałem spoglądając z uśmiechem na rozmawiającą z przywódczynią Deschen. No i ciekawe, czy Iriael się pojawi. Ostatnio widział, go tylko przelotem. Oczywiście „pogonił” Deschen by i ona się przebrała. Nieco niechętnie, ale pobiegła do swego domku.
Goście powoli zaczęli się schodzić. 
Zadbał jeszcze na początku, by talent niedawno przybyłej Daney, tez został wykorzystany. Głos miała przepiękny i niemal idealnie potrafiła go dostosować do dźwięków lutni, kitar, dzwoneczków, bębenków, skrzypiec...i wszystkich tych instrumentów, których nawet nie potrafił nazwać. Całość dawała efekt nieustającej melodyjnej harmonii, raz niemal cichutkiej, pozwalającej na swobodna rozmowę, a raz tak skocznej, że ciężko będzie komukolwiek oprzeć się magii tańca.
Sam chodził pomiędzy gośćmi niczym „książę” na zamku, wydający bal. Może i z niego żaden książę, a to nie był zamek…ale reszta się zgadzała.
Uśmiechnął się, gdy zobaczył nawet swoich uczniów, która swoim zwyczajem zebrała się w małą „drużynę”, co chwila wybuchając śmiechem, szeptając, czasem wskazując sobie przechodzące elfy palcami. „Ah ta młodość” pomyślał i zaśmiał się. Do „jego” uczelnianej gromadki dołączyło kilka młodszych elfów, które zdecydowanie potrafiły dogadać się z młodzieńczą, energiczną pasją, jaką dzielili. Była wśród nich delikatna Thea, rozmarzona Enea, nieco cicha Victoria, czy waleczna Amanda. Podszedł tam nawet Oskar, który od razu został otoczony, przez roześmiane dziewczęta. Dostrzegł spojrzenie Rebecci, które uśmiechnęła się lekko posyłając uprzejme skinięcie głową.
Oczywiście rodzice Thei – Elinor i Mortimer co chwila spoglądali na swą córkę, ale i oni w końcu odprężyli się, kiedy dołączyła do nich Amina z Davosem, trzymającym na rękach roześmianego Caeleriana. Chłopczyk od razu zrobił „furorę”, bo kilka co bardziej czułych obstąpiło ich by choć szepnąć miłe słówko. Nad nimi fruwała nieduża, ognistozłota kulka…Amina oczywiście wyglądała pięknie, w dopasowanej, krótszej nieco sukience w kolorze ciemnego fioletu. Davos „zachłannie” obejmował jej talie jedną ręką. 
Na dźwięki skocznej melodii kilka par i pojedynczych osób ruszyło oddać się pasji tańca. Nie trzeba dodawać, że widok tylu pięknych elfek, zwiewnie obracających się w takt melodii, był przyjemnym widokiem nie tylko dla niego. Nawet zgryźliwy odludek Archibald – sklepikarz zatrzymał się na uboczu, by spojrzeć na takie zjawisko. Jedni więc dołączali, inni ze śmiechem klaskali, albo tylko przyglądali się czasem mrucząc wygrywana melodię.
Kiedy pojawiła się Deschen w zwiewnej, bladozielonej sukni, aż przystaną. Prawdopodobnie stałby tak dłuższą chwilę nieprzytomny, gdyby elfka nie zauważyła go i z promiennym uśmiechem podeszłą do niego.
- Moja Piękna nieznajoma, czy mogę poznać Twe imię? – zaśmiał się przy tym - …wyglądasz zjawiskowo – zdołał jeszcze wykrztusić, a Deschen oczywiście zarumieniona posłał mu krótkiego całusa.
- Nie wiem, czy Twoja dziewczyna będzie zadowolona, jeśli się mną zajmiesz – mówiła śmiejąc się.
- W takim razie niezmiernie mnie cieszy, że to ty nią jesteś… - zaśmiała się znowu, by wyrwać się z moich dłoni.
- Lecę porozmawiać z innymi…- pomachała mi jeszcze krótko i pobiegła do stojących nieopodal Sentisa i Coraline, która zaraz pociągnęła elfkę do tańca. Oj tak…zdecydowanie podobał mu się ten widok. Sentisowi jak widział też, że bo podparł się na stoliku obok i z tym „specyficznym” spojrzeniem, pochłaniał widoki.
Przy jednym ze stolików dostrzegł stojącą ciekawa parę – Dirhena i Eller, których strój zbytnio nie różnił się od tych, jakie nosili zazwyczaj. Dirhen w białej, czystej koszuli, a Eller w równie co zazwyczaj wyzywającym skórzanym gorsecie i dopasowanej długiej spódnicy. Rozmawiała z nimi Lidia i Rose, które widać wolały towarzystwo tej dwójki, niż nieco hałaśliwego klubu młodszych elfów.
Elfy i elfki mijali go, czasem zagadywali, raz czy dwa nawet został wciągnięty do tańca. Dalej jednak przechadzał się pomiędzy wszystkimi, starając się „przypilnować” wszystkich.. Nie, nie traktował ich jak dzieci (choć niektórzy się tak zachowywali), bo każdy swój rozum i doświadczenia miał, więc wiedział, że problemów nie powinno być…no chyba, że pojawi się w końcu Amersau..bo ta potrafiła niejednego wyprowadzić z równowagi.
Aż się zatrzymał, kiedy zobaczył wspomnianą w towarzystwie swego brata i Kastiela. Iriael jak widać przyszedł, ale absolutnie nie spodziewał się pojawienia całej trójki w „takiej” kombinacji. Rozmawiali cicho, a co najdziwniejsze – spokojnie. Staną na „drodze” ich przejścia, by zatrzymać i zapytać o tak niecodzienny widok, ale w momencie, gdy go dostrzegli, Amersau zaśmiała się lekko, kiwnęła mi tylko głową i powędrowała gdzieś w kierunku stojącego na boku Archibelda, który na jej widok wykrzywił twarz w niezrozumiałym wyrazie uśmiechu.
Spiorunował wzrokiem brata.
- No…widzę łaskawco, że zechciałeś zaszczycić nas swoja obecnością. 
Kiwną głową do Kastiela, który na jego słowa wyszczerzył się złośliwie w stronę swego towarzysza.
- Ciepłe powitania zawsze napawały mnie optymizmem – dodał, przyglądając się jak Iriael mierzy mnie wzrokiem.
- Wyobraź sobie, że nie tylko ty tak bardzo cieszysz się z mego przyjścia – ale po chwili zaśmiał się kręcąc głową – nawet nieźle Ci to wyszło…słyszałem, że maczałeś swoje magiczne paluchy w całej tej „imprezie”…i cóż, nie mogłem opuścić okazji, by Ci cos wytknąć – znowu się zaśmiał.
Westchnąłem udając oburzenie.
- Nie licząc mojej radości, będziecie mieli panowie zaraz towarzystwo – tu zerknąłem w stronę kilku elfek tęsknie spoglądających w stronę moich rozmówców.
- Taki już los bożyszczy – zaśmiał się Kastiel, by razem z Iriaelem zniknąć wśród kilku elfek, które wciągnęły ich w swe grono. Brat oczywiście zestresował się…standard…”może jednak Kastiel go trochę ogarnie?” – pomyślał widząc jak ten radzi sobie z potokiem słów i osób g otaczających. 
Oczywiście w trakcie całego zamieszania, zabaw, konkursów, śpiewów, tańców, rozmów i wiwatów, Kastiel otrzymał swój prezent, którym stanowił grawerowany sztylet z meteorytowej stali. Tak jak sądził, ów docenił podarunek, choć początkowo niechętnie w ogóle przystał na jakikolwiek prezent, a ni tym bardziej świętowanie jego urodzin. Większością głosów przegrał i teraz stał w środku z mieszaniną irytacji i rozbawienia.
On sam też byłby przeciwny takim zabiegom…ale on akurat wiedział jak tego uniknąć…
Spojrzał na gości. Przyszli właściwie wszyscy. Niektórzy tylko na chwilę, by porozmawiać, odprężyć się lub zapytać o coś przywódców. Wśród nich była nierozłączna para jaką stanowił Ryan i Raven, którzy choć weseli, cicho rozprawiali o czymś cicho z Aminą. Nie kwapili się także, by zbytnio zmieniać swoje stroje. Pojawiła się także buntownicza Finezja i jej Dark, którzy nawet pozwolili sobie na taniec. Oboje przyszli w kolorach czerni i czerwieni. Ba…pojawił się nawet tajemniczy jegomość, który niedawno trafił do wioski Astaroth, choć ten staną tylko na uboczu, poobserwował bawiące się elfy, skupiając się może nieco dłużej na kilku elfkach…by zniknąć gdzieś dalej.
Ostatecznie więc musiał przyznać, że całość wydarzenia udała się całkiem przyjemnie. Mijały go różne elfy, więc nawet czasem gubił się, czy z kimś się witał, czy nie. Nawet on był zadowolony...choć oczywiście nie udało mu się złapać na rozmowę swego brata, ten przed odejściem kiwną mu głową ze słowami „Jutro pogadamy”.
Usiadł w końcu zmęczony. Większość elfów już się rozchodziła, ale wciąż pozostawały grupki rozmawiających, czy nawet tańczących (mówił tu oczywiście o kilku swoich uczniach). Dotarła w końcu do niego Dechen w towarzystwie przytulonych do siebie Sentisa i Coraline. Przyciągnąłem Deschen na kolana, a ta położyła głowę na moim ramieniu. Widać, że wszyscy byli zmęczeni…ale chyba zadowoleni. Amina z synkiem i Davosem zniknęli już jakiś czas temu, by położyć zasypiającego synka, teraz wrócili na chwilę, by pożegnać się z pozostałymi.
- No…chyba całkiem nieźle nam się to wszystko udało – powiedziałem gładząc po włosach Deschen. Zdecydowanie miałem dobry humor, a wcześniejsze czarne chmury myśli teraz gdzieś przepadły.

<Coraline? Amina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz