I znowu sny. Znowu niezmienni szarzy goście. Znowu szarpanie i znowu nieprzytomne wstawanie. „Przyszła Mrok” – szeptali. „Mrok?”. Na zmianę otwierał oczy i zamykał, ale wciąż widział te same obrazy. Szybujący kruk, łopocący płaszcz na wietrze i cienie tańczące jakiś upiorny bal. Nie…nie wyczuwał w tym nic niepokojącego. Tak bardzo był do tego przyzwyczajony, że stanowiło to teraz tylko pewien specyficzny obiekt zainteresowania. Wiedział, że w mroku kryją się nie tylko istoty czystego zła. Żyły tam stworzenia zwyczajnie szukające cienia...jak strapieni wędrowcy przed gorącym słońcem. Ktoś po prostu się pojawił i czekał na powitanie.
Wstał. Nie zajęło mu zbyt wiele czasu by się ogarnąć, bo wczoraj padł na posłanie nawet nie oglądając się na zdjęcie butów. W pomiętych ubraniach i potarganych włosach zapewne sam wyglądał jak upiór ze snów, ale nie należał do elfów, którzy by się tym przejmowali.
Otworzył drzwi i ruszył w ciemność. Chwilę mu tylko zajęło przyzwyczajenie spojrzenia do mroku. Drzwi zostawił uchylone. I tak nie wierzył by ktoś więcej z wioski o tej porze nie spał…choć oczywiście mógł się mylić. Szedł powoli ścieżką, kierowany nagłym przeczuciem, by iść na północny skraj wioski, na drogę do Fiołkowej Doliny. W sumie…nawet mógł ta pójść…sprawiało mu to dużą radość.
Posłał myślowy przekaz do Senbo, a ten odesłał mu prosty niemal przekaz
„Gość”. Może jednorożec nie „mówił” pełnymi skompilowanych wersów zdaniami, ale zawsze go rozumiał. W tej samej chwili dostrzegł dwie postacie tuż na granicy wejścia w okolice samych zabudowań. Czarnowłosa elfka, która opierała się ..o jednorożca. Dziwne, że go nie wyczuł, ale widać każdy z nich ma całkowicie indywidualne podejście tylko do swoich właścicieli…
Zatrzymał się i stanął w lekki rozkroku. Czekał, aż dostrzeże jego osobę, choć wydawało mu się, że wyczuwała jego obecność wcześniej.
- Prawdopodobnie – rzekł powoli – nie moim zadaniem jest Cię tu przywitać..
- Skoro tu Jesteś, znaczy że Jesteś odpowiednią do tego osobą – odpowiedziała dźwięcznie elfka.
Uśmiechnął się blado.
- Gdybyś weszła tu o poranku, to zapewne Amina byłaby pierwszą, którą byś spotkała.
- Amina?
- Przywódczyni wioski.
Dziwna ta nasza rozmowa. Dwoje całkowicie obcych sobie elfów rozmawiało spokojnie, jakby żadne nie dostrzegało dziwności całej sytuacji.
- Myślisz, że nie będzie mieć nic przeciw?
- Amina może mieć dużo przeciw…ale nie wobec Twojej osoby – uśmiechnąłem się znowu lekko na wspomnienie mojego pierwszego z nią spotkania i nieszczęsnej walki z Iriaelem – no i…masz ze sobą niezaprzeczalny argument na swoją korzyść.
Elfka odwróciła się w stronę swego rogatego towarzysza.
- Czyli…mogę się tu zatrzymać? – odpowiedziała jakby z mieszaniną niedowierzenia i ..ukojenia.
- Tak jak wspomniałem, masz niezaprzeczalny dowód, że miałaś tutaj trafić. W dzień powinnaś pójść do Aminy i się pokazać. Tymczasem…choć.
Odwróciłem się i ruszyłem w stronę swej „siedziby”. Wiedział, że odwrócenie się plecami do nieznanej jeszcze osoby, było czysta sugestią o zaufaniu. Powinna docenić.
Nie odwracając się, poprowadził ją na miejsce. Na szczęście jego maleńka nowa „samotnia”, jak ją nazywał znajdowała się niedaleko miejsca, gdzie ją znalazł. Sam prosił Aminę, by mógł zamieszkać jak najbliżej drogi do Fiołkowej Doliny.
Choć nie obracał się ani razu, słyszał powolne stąpanie jednorożca i niemal niesłyszalne kroki elfki. Zatrzymałem się tuż przy samym drewnianym podeście i schodach.
- Prześpij się teraz tutaj…potem pójdziesz do Aminy – wskazał jej palcem majaczący w oddali domek.
- Elfka przyglądała mi się bardzo spokojnie, może tylko lekko zaniepokojona.
- A Ty?...będziesz…gdzie?
Zaśmiał się w duchu. Wykazała się i tak niemałą odwagą w stosunku do niego. Młoda elfka, mimo całego tego klimatu, w którym jak widać czuła się bardzo dobrze…niepokoiła się możliwą jego obecnością .
- Ja wrócę dopiero jutro w południe, możesz zamknąć drzwi od środka...jeśli chcesz.
Elfka przyglądała mi się badawczo, ale widać moje odpowiedzi, były satysfakcjonujące. Ukłoniłem się lekko, na co podniosła zaskoczona brwi. Ruszyłem w kierunku głosu, który mnie wołał. Senbo ucieszy się z przejażdżki…on tym bardziej.
- Jestem Sinead – usłyszał za sobą.
Wstrzymałem swój krok, a mnie wyminął Io, który popędził w kierunku stojącej elfki. „Tylko nie mąć jej zbytnio w snach Io – posłałem mu karzącą myśl – duszki senne nie są zbyt lubiane właśnie na tę cechę… Stworek posłał mu prychnięcie i zniknął w uchylonych drzwiach domku.
- Astaroth – rzekłem, po czym zniknąłem w mroku szukając ukojenia w spotkaniu z przyjacielem.
<Sinead, jeśli chcesz dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz