piątek, 13 września 2013

Od Astarotha do Sinead "Wyrwana z ciemności" cd.

Spała. Oczywiście, że spała. Kiedy ją spotkał w nocy trzymała się całkiem dobrze, ale potrafił doskonale wyczuć osóbki, które nie miały zbyt wiele kontaktu ze snem. Wszedł do mieszkania już późnym południem, kiedy zauważył ją leżącą na podłodze przy ścianie…Czemu nie na łóżku?
Przyklęknął niedaleko obserwując ją. Lekko mamrotała, czasem krzywiąc twarz w jakimś bólu. Włosy czernią rozsypały się wokół głowy, tworząc niemal aureolę. Dziwne, mroczne piękno. Uśmiechnął się lekko. Nie na miejscu jest się tak przyglądać nieznajomej.
Miał nadzieję, że koszmary to nie sprawka Io, choć wiedział, że taki duszek jak on nie mógł sprawić tyle cierpienia jednej nocy. Zastanawiał się, czy pozwolić się jej spać dalej, czy zwyczajnie samemu pójść po Aminę. Zrezygnował jednak szybko. Po przebudzeniu, widząc całkiem obce osoby, mogłaby spanikować. Zdecydował się jednak wrócić ją do rzeczywistości.
- Sinead…- powtórzył kilka razy jej imię. Miał nadzieję, że dobrze zapamiętał, kiedy przedstawiła się w nocy. Elfka uspokoiła się i powoli zaczęła się wybudzać. W końcu otworzyła oczy. I tak jak przewidywał, zanim się ocknęła całkowicie, najpierw instynktownie zareagowała gwałtownym odsunięciem się pod ścianę. Dopiero po chwili oprzytomniała, by przyjrzeć się lepiej i jednak przypomnieć sobie, że go zna. 
- Astaroth?...- szepnęła niepewnie.
- Tak się nazywam – to powiedziawszy skłoniłem lekko głowę. 
Wstałem powoli i podałem jej rękę. Niepewnie wyciągnęła swoją. Pomogłem jej wstać. Rozglądała się teraz po mieszkaniu lekko przestraszona, jakby szukając zagrożenia. 
- Nie ma tu nikogo innego. Myślałem, że już poszłaś do przywódczyni…wybacz, jeśli Cię wystraszyłem.
Elfka nadal niepewnie stała obok mnie.
- To ja przepraszam…nie wiedziała, że jest tak późno.
- Widać zbyt mocno potrzebowałaś snu…choć podejrzewam, że nieco lepsze sny miałabyś śpiąc na łóżku…a nie na podłodze…- uśmiechnąłem się lekko.
- Ja...ja nie chciałam przeszkadzać. Przyzwyczaiłam się spać na takim podłożu. – nie patrzyła mi się nawet w oczy, kiedy to mówiła. 
- Skoro sam Ci to zaproponowałem, to nie było mowy o przeszkadzaniu…prawda? Nieważne jednak - nie chciałem by się denerwowała bardziej - jeśli chcesz zaprowadzę Cię do Aminy –dodałem – skoro już tu jestem.
Elfka pokiwała głową.
Poprowadziłem ją ścieżką w kierunku domu Aminy. Niektóre mijające nas elfy zerkały ciekawie bądź z podejrzliwością na moją towarzyszkę, która prawie chowała się za jego ramieniem. Nachylił się do niej i szeptem zażartował.
- Wiem, że niektórzy wyglądają przerażająco…ale, nie są tacy straszni – posłałem jej uśmiech. Najpierw zaskoczony przyglądała mi się, potem (w końcu) uśmiech wykwitł na jej twarzy.
- Zapamiętam…- szepnęła tylko i wyprostowała się.
Dotarliśmy na miejsce, więc zapukałem do drzwi. Po chwili krzątaniny pojawiła się Amina. Wyszła z synkiem na rękach.
- Tak?
Odsunąłem się nieco od wejścia, by wpuścić Sinead.
- Ktoś chciał z Tobą porozmawiać. Uśmiechnąłem się lekko, skłoniłem i odszedłem, dostrzegając tylko kątem oka niespokojne spojrzenie elfki, którą przyprowadził.

<Amina?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz