Wstałam o 4:00 żeby w spokoju zjeść śniadanie i poukładać sobie myśli w głowie. Wyruszałam w podróż szpiegowską z chyba najbardziej wrednymi osobami w wiosce nasz skład wyglądał tak: Eller, Amersau, Archi (nigdy nie umiałam zapamiętać pełnego imienia) i ja. Wyszłam z domku o 4:50 i skierowałam się w kierunku Fiołkowej Doliny po Meyume. Równo o 5:00 byłam na miejscu reszta "podróżowiczów" już tam była
-Witajcie!
-Cześć - odpowiedziały mi trzy głosy każdy z odpowiednią nutką sarkazmu . Cudownie - pomyślałam
-No to kiedy wyruszamy? - Zapytała Eller
-Teraz. na jednorożce i kierunek południe! - powiedziałam pogodnie. A trzy pary oczu spojrzały na mnie z niedowierzaniem. Zapewne każdy z nich zdawał sobie sprawę co to będzie za podróż. Ledwie wyruszyliśmy Amer i Archi zaczęli się przekomarzać. Stwierdziłam że dopóki nie wywiąże się z tego coś groźnego nie będę się wtrącać.
-Jak daleko to jest? - Zapytała się nagle Eller
-Sama nie wiem... Nie mam niestety dokładnych danych.
-Ale ja wiem... - odezwał się Archibald, a trzy pary oczu spojżały na niego pytająco
-Wywodzę się z tam tond -wyjaśnił - a odpowiadając na twoje pytanie, Eller jakieś trzy dni drogi z tond
-W porządku.
-W tym czasie mój jednorożec zaczął zwalniać a z nim cała reszta.
-Co się dzieje? - Zapytałam na głos.
-Ludzie... - powiedzieli na głos. Teraz i ja to usłyszałam. Grupa ludzi o 20 osób szło w naszym kierunku.
-Szybko schowajcie się! - Gdy ludzie przeszli zapytałam się na głos:
-Co oni robią w tych stronach?! To nie wróży nic dobrego szkoda że nie możemy ostrzec Aminy. - Ruszyliśmy dalej. Po jakiejś godzinie jazdy zarządziłam postój. Wszyscy wyjęli jedzenie i odprężyli się. Niestety zbytnio się odprężyli. Ani się obejrzeliśmy już byliśmy otoczeni przez grupę ludzi.
-A niech to... - Mruknęłam - Będziemy musieli walczyć... - I rozpętało się piekło. Ludzie mieli dużą przewagę liczebną. Gdy wydawało nam się że już ich pokonaliśmy zebraliśmy się w jedną grupę.
-A gdzie Amersau? - zapytałam. Rozejrzeliśmy i nagle to zobaczyliśmy. Elfka stała otoczona przez istoty śmiertelne dzielnie walcząc. Szybko pomogliśmy jej się z tym uporać.
-No to po kłopocie. Te istoty kompletnie nie potrafią walczyć. Sama bym sobie świetnie poradziła. - powiedziała Amersau
-A myśmy stali z boku i się patrzyli? Daj spokój musimy ruszać w dalszą drogę.
-Dobra, skoro trzeba ale następnym razem zostawcie mnie w spokoju, umiem walczyć.
-Planujesz jakiś następny raz? Nie wiem jak ty ale ja mam dosyć atrakcji jak na tą podróz. fajnie by było gdyby jednak nikomu nic się nie stało w trakcie tej wyprawy...
<Amersau ciągnij dalej tą rozmowę>
Hampf! Coś nam się chronologia poprzestawiała... Bo kłótnia o strzały to się zaczęła przed wojną i trwała jeden dzień, przy czym wciąż jeszcze się nie skończyła. A wyjazd na południe nastąpił znacznie później, trochę to teraz nie składnie się złożyło .-.
OdpowiedzUsuńNo i teraz jest świetnie :)
OdpowiedzUsuńTak, Eller sie trochę zacofała, bo była na wyjeździe integracyjnym z nową klaasa, ale już wróciłam ^^ nie pisze się "z tam tond" tylko "stamtąd"" i wystąpiło kilka powtórzeń, ale one są raczej zmorą wszystkich łącznie e mną. Poza tym brak mi szczegółów, opisów... wszystko jest oględnie opisane - jak sprawozdanie. Ale ogółem jest ok :D
OdpowiedzUsuń~Eller