Z zamyślenia wybiło go pojawienie się „dosłownie” przed nim czarnowłosej Sinead…była nieco zakłopotana.
- Tak?
- …pytałam się, czy zechciałbyś mnie oprowadzić…podobno mam domek gdzieś niedaleko Ciebie…
Pytała? Ciekawe ile czasu tak stoi zatopiony w rozmyślaniach?
- Wybacz…- potrząsnął głową by jednak skupić się na teraźniejszym zadaniu – oczywiście…nawet chyba wiem o jaki domek chodzi… - zamyśliłem się tym razem na rzeczywistą chwilę, by przypomnieć sobie pusty domek, który ostatnio mijał.
- Chodź proszę…i…nie zwracaj czasem na mnie uwagi…szczególnie jeśli mówię, coś bez sensu – zaśmiał się przy tym. Elfka tylko uniosła brwi jeszcze bardziej zdezorientowana niż na początku. Westchnął. – Czasem zwyczajnie odlatuję gdzieś myślami...i nie zawsze robię to świadomie – wytłumaczyłem, starając się by zabrzmiało to sensownie…choć sam słysząc coś takiego, uznałby to za pokrętne rozumowanie…a przynajmniej lekko dziwne.
Ku mojemu zdziwieniu elfka tym razem uśmiechnęła się.
- Chyba rozumiem…
Rozumiała? Ciekawe…nawet on sam nie pojmował tego w pełni. Taka natura. Z tym się urodził, więc traktował to jako naturalny dar…albo przekleństwo – jak kto wolał. Nie było to jednak w żadnym stopniu zrozumiałe.
Doprowadziłem ją do wspomnianego pustego mieszkania.
- To tutaj…rozgość się…urządź…czy cokolwiek chcesz z tym zrobić. Jeśli miałabyś pytania…może będę w stanie pomóc, choć sam dopiero niedawno tu trafiłem…choć myślę, że drepczące za tobą krok w krok stworzenie – tu odwróciłem się wskazując jednorożca stojącego niepewnie kilka metrów za nami – najlepiej Ci wszystko objaśni…- uśmiechnąłem się tym razem ciepło, bo sam doświadczył tej specyficznej życzliwości i światła, które tylko jednorożce oferowały swoim właścicielom...czy raczej przyjaciołom.
Elfka odwróciła się i z miną kojącego uspokojenia przyglądała się kroczącej rogatej postaci jednorożca.
- Chyba masz rację…dziękuję bardzo…- zamilkła na chwilę i odwróciła się w moją stronę – za wszystko…
Miała spojrzenie, które przenikało bardzo głęboko i zapadało w pamięć, a pamięć miał bardzo dobrą.
Swoim zwyczajem skłonił się i pozostawił ją w towarzystwie, które teraz najlepiej uleczy jej czarne myśli. Sam powędrował kilkanaście metrów dalej, do swojej siedziby z nadzieją, że tym razem sen pozwoli mu na odpoczynek.
<Sinead?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz