środa, 11 września 2013

Od Sinead "Wyrwana z ciemności"

Błąkałam się po świecie... Od dawna byłam sama... Moja rodzina mnie nienawidziła... Nienawidziła mnie za to jaka się urodziłam, jaka jestem, jaka będę i zawsze pozostanę.
Nie mogli przeboleć faktu, że jestem elfem mroku... Ja - Sinead. 
Zwiedziłam różne miejsca, zapuszczałam się na tereny w których żyli wrogowie elfów... Ale to przeżyłam... Bo to da się przeżyć. 
Jeśli ma się wiele pomysłów na to jak rozmawiać z wrogiem i jest się przezornym może się udać. Chodź nigdy nic nie jest pewne.
Nawet najlepszy wróżbita tego nie przewidzi.
Po 50 latach tułaczki moje drogi zawiodły mnie w pewne dziwne miejsce. Było tu ładnie, nie powiem... 
Rosło w nim wiele fiołków. Byłam zmęczona i ułożyłam się w kwiatach.
Była noc. Zmęczona drogą zasnęłam.
Śniły mi się różne dziwne rzeczy - moje mary nocne. Śniły mi się wszystkie mroczne miejsca w jakich byłam. Kocham mrok. Dla kogoś byłby to koszmar, lecz dla mnie jest to cisza, spokój i szczęście.
Mrok nie jest straszny, gdy poznamy to, co się w nim kryje. 
Wszyscy boją się tego, czego nie znają.
Ze snu wyrwały mnie czyjeś kroki. Mam bardzo wrażliwy słuch.
Podniosłam się szybko do siadu i złapałam za głowę. 
Obraz wirował mi przed oczami, kręciło mi się w głowie. To bolało.
Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Była jeszcze noc.
Poczułam na sobie czyjś wzrok, więc obejrzałam się za siebie był tam jednorożec.
Był jasny, świetlisty... Piękny. Co prawda kładł uszy po sobie i podskakiwał nerwowo w miejscu, ale coś go tutaj trzymało. Uśmiechnęłam się do zwierzęcia i wyciągnęłam ku niemu dłoń łagodnym gestem.
- Nie bój się... - szepnęłam do niego. 
Musiałam poczekać jakiś czas, zanim stworzenie zdecydowało się do mnie podejść. 
Jednorożec położył mi pysk na dłoni i otarło się o nią swoimi aksamitnymi, ciepłymi chrapami. 
Ośmieliło mnie to trochę i wplotłam palce w grzywę zwierzęcia.
Kto inny nie lepiej od zwierząt wyczuwa dobre dusze? Chyba nikt inny...
- Powiedz mi, czy tutaj ktoś mieszka? - przemawiałam do stworzenia czule.
Jednorożec spojrzał mi głęboko w oczy i uniósł łeb wyżej.
Wstałam. On odskoczył, lecz udało mi się go w miarę szybko uspokoić.
Złapałam się go delikatnie za grzywę. Zwierzę ruszyło przed siebie. Ja za nim. Po krótkim czasie byłam już na miejscu...
Była to elficka osada... A więc nie jestem tu sama...
Pozostaje mieć nadzieję, że nikt nie spróbuje mnie porwać orzekając, że wysoka, młoda elfka spowita w czerń to czarownica...

< Czy ktokolwiek zauważył moje przybycie? :3 Niech dokończy>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz