wtorek, 24 września 2013

Od Iriaela do Sinead "Uwięziona w wampirzym zamczysku" cd.

Krążyli ciemnymi korytarzami już jakiś czas, a nadal nie widział znaku tej elfki. Astaroth jednak twardo wędrował nawet nie wahając się, w którą stronę pójść. Czasem tylko odwracał się, sprawdzając czy na pewno idę za nim…a może w innym celu? Spojrzenie miał dziwne, zamglone. I cały czas czuł ten przytłaczający zapach krwi…niedobrze mu się robiło, szczególnie, że go znał.
W końcu czarnowłosy elf zatrzymał się u podnóża schodów, odwrócił się i skinął na mnie dłonią.
- Ona jest tutaj…
Rozejrzałem się. Panowała nadal ta przytłaczająca cisza, ale czuł znowu narastający niepokój. Zbliżał się wampir. Prawie biegiem dotarli do ciemnobrunatnych drzwi na końcu schodów. W środku, w niedużej komnacie, pod ścianą siedziała związana elfka. Zapłakana i mocno przestraszona. Widział już ją, była na pewno z wioski. Astaroth podszedł do niej szeptając jakieś kojące słowa, ale nie słyszał zbytnio. Dziki pisk, który narastał w jego uszach powoli stawał się nieznośny. Całe jego ciało alarmowało, ale stał prosto.
- Pospieszcie się – rzucił tylko krótko i w tym momencie poczuł ukłucie bólu w piersiach. Pojawił się Dimitri od razu koncentrując swoje moce na nim. Przez chwilę nieprzytomnie wpatrywał się w świetlistą czerwień, rozjuszonego spojrzenia wampira, by po chwili poczuć już zupełnie rzeczywisty ból w piersi, tym razem za sprawą wbijanego przez wampira miecza. Jak przez mgłę słyszał krzyk elfki, ale teraz nie miało to znaczenia. To co zrobił Dimitri było wielkim błędem. Jego krzyk rozległ się po komnacie, gdy z siłą większą niż można byłoby się po nim spodziewać odrzucił wampira od siebie. Ten wylądował z wielkim hukiem na przeciwnej stronie. Oczy mu płonęły nienawiścią, gdy podnosił się z zastraszająca prędkością, by oddać uderzenie przeciwnikowi. Iriael stanął w rozkroku. W oczach płonęła niemal ta sama , identyczna czerwień, co w oczach wampira. Uśmiechnął się blado, gdy Dimitri skoczył od góry, próbując rozerwać mu gardło rozczapierzonymi szponami. Iriael zrobił krok do przodu, by pochwycić nieco zdziwionego potwora za poły starej koszuli i grzmotnąć nim o podłogę. W tym czasie usłyszał słowa Astarotha, który przytrzymywał przerażoną elfkę, druga ręką malując coś wokół siebie kapiącymi kroplami krwi.
- Przytrzymaj go jeszcze chwilę, niech się do nas nie zbliży!
Elfka w końcu chyba zrozumiała o co chodzi, bo przestała krzyczeć i zaczęła poprawiać kręgi wyrysowywane przez Astarotha.
On sam jeszcze kilka razy szamotał się z wampirem, który zdecydowanie wyczuł, że cos dla niego szykuje się niedobrego, co chwile krzyczał tylko ochrypłe „Mary, Mary, dlaczego?”. Mimo, że było to same z siebie przerażające stworzenie, to w głosie czuć było prócz wściekłości, ogromną rozpacz.
Iriael ledwie wytrzymywał. Wiedział, że gdyby nie jego „pomoc”, jaką otrzymał w przypływie mocy, nie miałby absolutnie żadnych szans z rozwścieczonym krwiopijcą. I mimo mocy, jaka został obdarzony, był mocno wycieńczony a do tego ranny w wielu miejscach. Usłyszał jednak w końcu błogie „teraz! Puść go!”, i przy kolejny ataku odsunął się tylko na bok, dysząc ciężko. 
Oparł się o ścianę, gdy wampir ze świstem przemknął wprost na postać Sinead siedząca w kręgu. Astaroth stał w pobliżu z pociemniała twarzą i rękami całymi we krwi i kredzie. W momencie, gdy tylko Dimitri przekroczył jeden z wyrysowanych kręgów, elfka „zamigotała” i pojawiła się tuż obok Astarotha. Wampir krzyknął łapiąc tylko powietrze, ale krąg nie pozwolił mu się dalej ruszyć. Przy każdym najmniejszym geście, krąg błyskał wyładowaniami magii, tworząc snopy iskier. Mimo to, wampir wciąż się szarpał szepcąc coraz bardziej ciche imię ukochanej.
Iriael spojrzał na Asytarotha i Sinead, którzy bynajmniej nie ruszyli się z miejsca, tylko uporczywie przyglądali się postaci wampira i…czegoś jeszcze. W kręgu, tuz za plecami szarpiącego się potwora zaczęła materializować się postać. Gdy w końcu proces ujawniania zakończył się, przed sobą miał łudząco podobną osobę do czarnowłosej Sinead. Dopiero w tym momencie wampir gwałtownie odwrócił się. Jego wykrzywiona do tej pory twarz złagodniała ukazując wyraz bezbrzeżnego zdumienia… „Mery?...”
Astaroth w tym czasie podciągnął za ramię elfkę i ruszyli w stronę drzwi. Sam nadal wpatrywałem się w niecodzienne widowisko, ale czarnowłosy elf zasłonił mi widok pomagając mi wstać.
- Mają tylko chwilę dla siebie…my w tym czasie znikniemy…
Elfka biegła przodem, co chwila sprawdzając czy nadal z nią jesteśmy, Asatroth podtrzymywał mnie, bo niestety ledwie mogłem się poruszać. Krew obficie sączyła się z ran, a w takim miejscu groziło to dodatkowym niebezpieczeństwem.
Na dole czekały rozedrgane jednorożce, które biegały nerwowo zarzucając łbami. Nawet Arienhera była przerażona, kiedy czarnowłosy elf podsadzał mnie na jej grzbiet. Ruszyliśmy tak szybko, jak to było możliwe. Nikt nie był w stanie powiedzieć czegokolwiek.

<Sinead?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz