Nie mógł absolutnie ukryć uśmiechu, kiedy spoglądał na Deschen. Szczególnie, że uroczo rumieniła się na każdy jego komplement. Z tej racji wczuł się mocniej w rolę gentlemana i po krótkiej rozmowie oraz pięknej aluzji do Davosa, by zostawił nas samych…zaproponowałem spacer. W sumie bardzo spontanicznie, bo nie wiedziałem gdzie moglibyśmy pójść, ale postanowiłem improwizować..zresztą jak zazwyczaj. Oczywiście nie wytrzymałem też z tłumionym pytaniem o widziane wcześniej „drzewolubstwo”, ale na szczęście (dla jego wybujałej wyobraźni) dała bardzo logiczną odpowiedź i wolał nie kontynuować tegoż zagadnienia. Nie podzielił się też żadnymi swymi kąśliwymi domysłami.
- Mówi się moja droga, że dla przyjemności nie trzeba wyznaczać konkretnego celu…więc może przejdziemy się tam, gdzie „nas poniosą” nogi?
Elfka energicznie kiwnęła głową wyrażając zgodę i tym mocniej policzki nabrały tego radosnego różowego zakłopotania. Postanowił więc nieco „rozluźnić” atmosferę kontynuując temat jej funkcji w wiosce.
- Czyli mówisz, że Twoim zdaniem za dużo tu wojowników?..hmm..sądząc po coraz powiększających się ilościowo składzie wioski..i kolejni trafią i do Ciebie. Mimo wszystko i strażnicy i wojownicy pełnia podobną funkcję, więc nie ma się czym przejmować.
Elfka westchnęła lekko i pokręciła głową
- Nie o to chodzi, że pełnimy podobne funckje, czy że niedługo ktoś dołączy. Strażnicy są konieczni, bo mimo podobieństw działamy nieco inaczej..jakby to określić?..bardziej personalnie…- tu zawahała się spoglądając na moją reakcję.
- Cóż – starałem się ostrożnie dobierać słowa, by jednak elfki „nie spłoszyć’ – wydaje mi się…że to zależy od każdej osoby, jak podchodzi do danej funkcji…mój brat jest tu wojownikiem, a wierz mi on zawsze, do wszystkiego i wszystkich podchodzi bardzo personalnie - uśmiechnąłem się jednak przepraszająco - …ale co ja mogę wiedzieć na ten temat. Moja pozycja w wiosce to zupełnie inna bajka. Swój wywód ciągnąłem dalej.
- Mimo wszystko podziwiam Twój upór..niewiele znałem elfek, które pełniły tak odpowiedzialne role, zapewne więc masz masę roboty…przykładowo użeranie się z podglądającymi Cię przy pracy elfami, jak ja – żart puściłem mimowolnie, więc przez chwilę zastanawiałem się czy nie oberwę czymś twardym po głowie, ale Deschen tylko parsknęła śmiechem.
Odetchnął i zawtórował jej. Ciekawiła go ta osóbka, więc miał nadzieję, że nie zrazi się, kiedy „palnie” czymś naprawdę głupim. Co – znając swoje podejście do życia i szczęście – mogło mu się zdarzyć. I ciekawe, co tam w jej główce mieściło się na jego temat?
<Deschen, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz