niedziela, 25 sierpnia 2013

Od Ismaela do Deschen "Moc ziemi" cd.

Nawet nie spodziewał się, że aż tak ów spacer mu się uda. Nie strzelił żadnej głupoty, dzielnie powstrzymał się od zgubnego nałogu, jakim był jego niewyparzony język…Nie ma co, może wypracował sobie w końcu silną wolę, czy jak?
Rozmowa kręciła się wokół tego, czym zajmowali się w wiosce..praca, praca, praca…ciekawe jaką była osobą poza pracą? Chyba jednak nie na miejscu było pytać o rzeczy, które cisnęły mu się na usta, przykładowe „drzewolubstwa”, ale nie tylko. Przy pierwszym spotkaniu, wydawała się być bardzo pewna siebie, choć może delikatna. Teraz za to wydawała mu się nieco zagubiona…może samotna?
Z zamyślenia wybiło go pytanie o jego funkcję…cóż, głupio mu było przyznać o czym myślał, więc miał chwilową zagwozdkę…niby co bowiem, może być fascynującego dla szefowej strażników w byciu nauczycielem? Oczywiście – żeby nie było – swoja pozycję lubił, a swą wartość znał..szczególnie, że wiedział na co go stać. Jak to się mówi „mag pełna gębą”. Czasem nawet jego przerażały możliwości, które miał w zasięgu…
Odpowiedział więc nieco zdawkowo, okrężnie o osiąganiu celów. Wolał nie ryzykować i nie przedstawiać się jako „straszliwy mroczny czarnoksiężnik”… - nie no..aż śmiać mu się chciało, na takie porównanie, którego nie powstydziłby się jego brat w ironicznych żartach do niego - pomyślał krótko i dla rozwiania ponurych kłębów w jego głowie, zaproponował chwilę odpoczynku na ławeczce, która zdecydowanie od dłuższego czasu stała nieużywana.
Spoglądałem teraz na nią ze zdawkowym uśmiechem, który skrywał nieukrywany podziw, szczególnie, że ten jej uśmiech i nuta uroczego zakłopotania łagodziła jego ponure myśli. Zgarnąłem zeschłe liście i szarmancko wskazałem jej miejsce. Tak…zdecydowanie polubił jej towarzystwo.
Kiedy siadłem obok niej, miałem wrażenie, że jest delikatnie zakłopotana. Jego obecnością? Może jednak się go obawiała? Czy może…był nieco inny…bardziej przyjemny powód?
Posłał jej więc kolejny uśmiech i zapytanie.
- Czy mogę dowiedzieć się dlaczego tu jesteś?...to znaczy w wiosce. Dlaczego tu zostałaś? I czy planujesz pozostać? Czy to tylko pewien przystanek i wyruszysz za jakiś czas dalej? – stwierdził, że jednak warto dowiedzieć się czegoś więcej o tej ślicznej elfce. Spoglądał więc na nią patrząc prosto w oczy, bo dla niego była to naturalna rzecz – patrzeć w oczy rozmówcy. Zapomniał chyba jednak, że czasem potraktować ktoś to może, jako zbytnie spoufalanie.
Deschen w tym momencie spąsowiała jeszcze bardziej. „Czyli miał rację?”. Odwrócił więc spojrzenie „niby” przypadkiem dostrzegając przelatującego obok sokoła.
Miał nadzieję, że swoim (nierozważnie bezpośrednim) zachowaniem zbytnio jej nie odstraszył. 
„Ehh…zdecydowanie musi być wobec niej delikatniejszy…"

<Deschen, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz