Zdarzyło się komukolwiek, by całkiem nieświadomie znaleźć się w samym centrum wydarzeń?...Tak? On właśnie się znalazł i za nic nie mógł się połapać o co w tym wszystkim biega… i jakim cudem on został w to wplątany. Najpierw – nie wiedzieć czemu – Ashe zwierzyła mu się z miłosnego wyznania jakim ją obdarował młody elf o imieniu Squall. Nawet nie bardzo wiedział co ma jej odpowiedzieć. Stwierdził tylko, że może za ostro go potraktowała, bo przecież nawet go nie zna, a on zbyt pochopnie ujawnił się ze swoimi uczuciami… Jego zmieszanie potęgowało się, kiedy dostrzegał w jej spojrzeniu jakieś wyczekiwanie. Czego od niego wymagała? Co miał powiedzieć?
Na szczęście temat zmienił się na nowo przybyłych mieszkańców wioski, lecz jeszcze większe zamieszanie powstało, gdy młoda elfka zobaczyła jedną z przybyłych…bo upadła na ziemie zemdlona!
No i co niby miał zrobić? Zdezorientowany wziął dziewczynę na ręce i zaniósł do odpowiednich osób leczących, by się nią zajęli.
Czuł się trochę jak w taniej balladzie pisanej po pijaku. Musiał pomyśleć i odetchnąć, bo nie dość, że zaczynało się robić coraz tłoczniej, to jego myśli szalały teraz w jego głowie tańcząc jakiegoś dzikiego wygibasa…
- Szlag by to… - kopnął przy tym niczemu winny kamień.
- Ohoho…ktoś się tu poirytował…- usłyszał za sobą i kolejny raz prawie podskoczył. Oczywiście jego brat jak zwykle doskonale bawił się kosztem jego nerwów. Na poboczu przystanął smukły kocur o błyszczącej czarnej sierści, jedna z postaci w jakie zmieniał się Ismael.
- Mógłbyś z łaski swojej przestać łazić za mną i przyprawiać mnie o dodatkowe nerwy?. ..Kiedyś mogę szybciej zareagować i pomyśleć, żeś wróg…
- Tak, jasne…i co spiorunujesz mnie wzrokiem? – dalej żartował Ismael
- Ooo..tu akurat masz rację…może przypaliło by Ci futerko? – Iriael nie był mu dłużny
- Ehh..braciszku…nie wierze, że skrzywdziłbyś takiego ślicznego kotka jak ja..haha..no ale już już..nie chcę stracić wąsów, więc kończmy wygłupy i pogadajmy poważniej…
- A z Tobą da się rozmawiać poważnie?
- No wiesz?...- oczywiście ton głosu nadal pełen kpiny – przecież ja prawie zawsze jestem poważny…no ale jak nie chcesz posłuchać co Twój brat może powiedzieć na temat całej tej wesołej sytuacji, jaka się wokół Ciebie dzieje…
Iriael się poddał.
- Dobra…co wiesz? Tylko bez głupich podtekstów, czy ironicznych uśmiechów, bo jak siebie kocham – wyrwę Ci te wąsy i tyle będziesz z tego miał – prawie usłyszał prychnięcie kota, ale ostatecznie zaczął mówić z sensem.
- Po pierwsze, tylko słuchaj mnie uważnie – ta młodziutka ślicznotka, z którą rozmawiałeś, zdecydowanie się w Tobie podkochuje…
- „…że co?!” – niemal się mu wyrwało, ale tylko otworzył szerzej usta, by wydać lekki jęk – przecież mnie nawet nie zna…ja jej nie znam, coś musiało Ci się ubzdurać?
- Ano mówię prawdę i całą prawdę…- dodał ironicznie Ismael - jakbyś lepiej się przyjrzał całej tej sytuacji i jej zachowaniu, to sam byś to zauważył.
Zapadła chwila milczenia, w której Iriael bez skutku próbował połączyć wszystkie fakty. Niestety w klocki zwane „uczuciami miłosnymi” nie był zbyt dobry…ba…chyba nawet nie był wcale dobry. Ismael przerwał milczenie.
- Teraz jednak nie musisz sobie tym, aż tak bardzo zawracać głowy…Nie wiem, czy zauważyłeś – znowu ta ironia w głosie – ale trochę nowych osób pojawiło się w wiosce…
- Nie no co Ty…serio? Gdzież bym mógł zauważyć?! – Iriael był coraz bardziej poirytowany..ba..nawet wściekły.
- Te..Iri…ogarnij się trochę…
- Nie nazywaj mnie tak! Wielokrotnie powtarzałem, a Ty nadal traktujesz mnie jak gówniarza – jednak odetchnął głęboko, a kolejna chwila milczenia pozwoliła mu na zebranie myśli i stwierdzeniu jednego faktu.
- Dzięki…
- Ano…jest za co…tylko, ze jeszcze nie skończyłem…bo jak pamiętasz, zacząłem od zdania „po pierwsze…”
- Do jasnego gwinta! Ismael, czy może zwyczajnie mi powiedzieć o co chodzi, a nie bawić się ze mną w jakieś gierki?
- Psujesz całą radość w denerwowaniu Cię…no ale znaj moją dobroć – głos w końcu złagodniał i tylko lekki sarkazm brzmiał w jego słowach – Otóż, mogę Cię nawet oświecić, czemu ta mała tam zemdlała. W wiosce pojawiła się nowa osóbka…czekaj…Spira jej na imię? Tak…no cóż…widać wypadki nie chodzą tylko po Tobie, bo jak się dowiedziałem, to zaginiona siostra tej Ashe.
- Teraz..przynajmniej ta cała akcja ma sens..
- No i co z tym masz zamiar zrobić?
- Ja? A co niby mam zrobić? Jedyne co mogę, to czekać na rozwój sytuacji…i poprosić Davosa o jak najwięcej zadań…
Usłyszał w odpowiedzi śmiech brata - Oj Iri…
Do wioski wracała tylko czarny kocur, druga postać skierowała się na dodatkowy obchód granic terenów należących do Haana.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz