Zdecydowanie powinien „ogarnąć się” jak mu zasugerował brat. Chodził ostatnio nerwowy i unikał innych elfów jak tylko mógł, ograniczając do minimum jakiekolwiek kontakty nawet podczas wykonywania zadań od „góry”. Brał więc wszelkie możliwe patrole, wyjazdy i inne tego typu prace. Na szczęście nikt za bardzo nie wnikał w jego zachowanie, dlatego łatwiej mu było ukryć frustrację po maską zapracowania.
Wszyscy i tak zajęci swoimi zadaniami, a dodatkowe niepokoje ostatnie postawiły w stan gotowości wszystkich wojowników, strażników i łowców.
Mimo, że wieczór coraz bardziej utrudniał obserwację, to trwał jeszcze na swoich wędrówkach – „do bólu” jak się mawia.
Aktualnie chyba poznał już większość zakątków prawie „od podszewki”, więc większość czasu zdawał się na swoją pamięć a nie na wzrok. Jednak nie pamięć a jeden z jego zmysłów wyczuł coś nienaturalnego dla lasu…dym. O tej porze nie powinno być nawet żadnych zagrożeń pożarem…więc przyczyną musi być cos innego, a właściwie „ktoś” inny.
Zaniepokojony ruszył w odpowiednim kierunku, ale zachowując przy tym jak największą ostrożność i ciszę. Któż to taki mógł być? Spodziewać się mógł tylko kilku opcji. Nie mógł to być żaden patrol, bo o wszelkich wiedział, więc – albo ktoś obcy, albo…ktoś nowy? Tylko co takowa osoba miałaby robić o tej porze? I do tego tak nierozważnie rozpalić…ognisko? Tak, teraz widział, że przy rozpalonych płomieniach siedziała jakaś postać.
Powoli zbliżył się i wyciągnął łuk, nałożył strzałę i pozostając w cieniu krzyknął:
- Zdajesz sobie sprawę, na czyich terenach się znajdujesz? Wstań powoli i powiedz z łaski swojej…co tu robisz?...i kim jesteś? – Postań zerwała się od razu i odwróciła. Nie widział wyraźnie mimo blasku płomieniu, ale postura sugerowała postać żeńską. Zawahał się…może rzeczywiście to ktoś z wioski?
<Kelly, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz