Siedziałem nad jeziorem i moczyłem nogi w chłodnej wodzie. Był niesamowity upał. Po chwili namysłu wstałem i wskoczyłem do wody. Zaczołem nurkować. Postanowiłem popłynąć na drugi brzeg jeziora. Tak też zrobiłem. Po jakiś 15 minutach byłem po drugiej stronie. Wyszłem z wody i położyłem się na trawie. Zasnołem.
Obudziłem się po jakiś trzydziestu minutach, może dwudziestu. Wstałem i podążyłem w głąb lasu, tam przynajmniej było chłodniej. Spacerowałem tu i tam, aż mi się znudziło. Nagle coś mnie ogłuszyło z tyłu. Padłem na ziemię i straciłem przytomność.
Obudziłem się. Widziełem przez chwile jak przez mgłe. Przedemną stała jakaś postać.
<Amantina, dokończysz?>
Krótko i zgrabnie, tylko mały błąd wkradł ci się do opowiadania; zasnĄłem nie zasnOłem. Pamiętajmy o końcówkach, one też mają uczucia ;)
OdpowiedzUsuń