Nadszedł ten dzień.
Już od wczesnego ranka wszyscy są na nogach. Jednak w wiosce panuje niejaki spokój, wszyscy chodzą zamyśleni: wygramy czy nie? Uda nam się uratować wioskę? Przetrwamy?!
Nie wiem czy to moja wina czy też po prostu rządza krwi innego plemienia. Nasi dzielni szpiedzy, przeszkoleni i znający ślady wszystkich najbliższych plemień (choć takowych nie było i czasami nieźle trzeba było się natrudzić by je w ogóle znaleźć) oznajmili, że nie wiedzą cóż to za elfy chcą nas atakować. Celtia i Neytiri, które odpowiadały za najbliższą część lasu od samiutkiego rana nie przynoszą żadnej ciekawej informacji - pusto. Jednak Lidia i Flamma szybko biegają w te i z powrotem i mówią, że na obrzeżach lasu jest bardzo niespokojnie. Natomiast Mikejla, która wyruszyła w stronę najbliższego plemienia na wschód, wróciła tylko z jedną interesującą informacją: na wschodzie także odbywają się wojny.
Gdy zaczęła dochodzić 7 rano, Dark King Freyr nie mógł wytrzymać napięcia i kazał wojownikom rozgrzewać się do walki - fizycznie jak i psychicznie. Sam chodził w kółko i rozmyślał.
Amneris wraz z Emmą wczoraj wyjechały z Calerianem bardzo daleko w stronę przeciwną od (tak się przynajmniej nam wydawało) natarcia i wrócą za kilka dni. Mój syn musi być bezpieczny. Ja będę walczyć. Nie jestem tak przywiązana do jednego człowieka, żeby pozostałą czterdziestkę zostawić na lodzie. Mam zamiar im pomóc, a opiekunki pomagają w tej chwili mnie.
Przez długi czas w nocy zastanawiałam się co zrobić z Elinor i Theą, które nie mają doświadczenia w bitwie. Pierw chciałam je wysłać z Amneris i Emmą, ale stwierdziłam, że przydadzą się nam, gdy będziemy czegoś potrzebować - np. nowej broni ze spichlerza lub będą udzielać pierwszej pomocy zranionym elfom, gdyż 1 lekarz nie może być wszędzie. Nauczyciele mocy będą walczyć. Może nie umieją się bić (czego akurat nie wiem), ale na pewno bardzo dobrze umieją czarować, hipnotyzować, chronić, a to będzie naprawdę bardzo potrzebne. Ich uczniowie sami wyrazili chęć walki i zgodziłam się, lecz tu zadziałał instynkt macierzyński i umieściłam ich w ostatnim rzędzie wojów. Archibald Kaan, chociaż walczyć nie potrafi, jest nam bardzo potrzebny w temacie prowiantu oraz wody, a także strzał, które z całej wioski robi najlepiej. Podczas bitwy będzie nam je rozdawał. Jeśli chodzi o Jednorożce - oczywiście będziemy na nich. Nie ma opcji by i one nie wzięły udziału w bitwie! Gdyby jednak coś się któremuś stało, Felley - nasza specjalistka od zwierząt - pomoże w ich ponownym postawieniu na nogi.
Łowcy. Co do doświadczenia nie mogę nic powiedzieć, wiem jednak, że świetnie się posługują łukiem. Będą oni naparzać strzałami w naszych przeciwników z boków wojowników.
Strażnicy bić się umieją, muszą! Więc i oni walczyć będą.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz