środa, 28 sierpnia 2013

Od Ismaela do Deschen "Moc ziemi i...?" cd.

Dzisiejszy dzień zdecydowanie przerósł jego jakiekolwiek oczekiwania..jeśli w ogóle jakieś oczekiwania miał. Najpierw zwrócił uwagę na śliczną Deschen, ich długa rozmowa i spacery trwały już dobrych kilka godzin, teraz do tego cała „ta” niebezpieczna sytuacja wytrąciła go z równowagi. Zdecydowanie czuł ciężar cienia, który teraz przysłonił mu serce niczym całun…musiał jednak to ukryć, przynajmniej do czasu, jak nie porozmawia z Iriaelem…i Aminą.
Z całej sytuacji wyszli niemal bez szwanku, co graniczyło niemal z cudem… teraz musiał tylko ogarnąć, co owe istotu dokładnie mu zrobiły…i uspokoić Deschen. Co jak co, ale jej nie miał zamiaru w to wszystko wplątywać.
Wyszło nieco odwrotnie…wydostali się z nieprzyjaznych okolic, ale to ona właśnie ukoiła nieco jego niepokój. Niósł ją na rękach – wolał nie ryzykować, by któreś z wcześniejszych „gości”, nie wpadło na pomysł podążania ich śladem. Musiał zachować wszelka ostrożność, szczególnie, że ranna Deschen łatwo mogła przyciągnąć inne zagrożenia samym zapachem krwi. Z niemym zaskoczeniem poczuł jej usta na swoim policzku. Autentycznie nie spodziewał się takiej reakcji…przynajmniej, nie tak szybko. Nie powiedziałby, że było to nieprzyjemne odczucie. Wręcz odwrotnie. Szczególnie, że wyrażała szczera troskę…o niego? Do tego akurat nie umiał się przyzwyczaić. Jedyną osoba, która do tej pory wykazywała jakąkolwiek o niego troskę, był oczywiście Iri…może w bardzo specyficzny sposób sobie to okazywali, ale wiedział, że mógł na niego liczyć. W końcu sa braćmi. Teraz zaś pojawiła się ona.
Gęstwina lasu rozstąpiła się ukazując kolejne nieznane dla niego miejsce, a może tylko nieco zmienione? Całkiem możliwe. 
Kilka namiotów i świeżo zagaszone ognisko. To nie był dobry znak i wcale nie podobało mu się to miejsce. Znowu czuł wcześniejszy niepokój, choć nie z takim uporczywym natężeniem jak poprzednio. Cokolwiek lub ktokolwiek tutaj był…był tu niedawno, a to znaczyło, że było niedaleko. Może nawet czaiło się gdzieś w pobliżu?
Złapał Deschen za rękę i znowu przyciągnął do siebie.
- Posłuchaj mnie. Muszę teraz coś zrobić. Cos bardzo ważnego i potrzebuje twojej pomocy – zawahał się – musisz mi tez zaufać. Zamknij oczy i cokolwiek teraz usłyszysz…zignoruj to.
Elfka przyglądała się z rosnącym strachem, szczególnie, że mówił bardzo poważnie…a było to dla niego niemal nienaturalne zachowanie.
- Dobrze…ale co mam zrobić?...
Uśmiechnął się do niej. Nawet w takiej sytuacji, mimo całego zagrożenia pozostała skupiona. I gdzie niby jej delikatność o która tak wszyscy mówią?
- Po prostu zamknij oczy…a kiedy je otworzysz, biegnij do Aminy…i powiedz o wszystkim…
W tym momencie kolejny raz poczuł fale bólu w piersi. Skoncentrował się, uśmiechnął jeszcze raz.
- Do zobaczenia moja piękna – po czym jedną ręką zasłonił jej oczy, drugą przycisnął do rosnącej plamy na swojej piersi. W tym momencie całą jej postać zakryła ciemność…jego ciemność.
Przeniósł Deschen do wioski. 
Przed nim pozostała tylko ciemność. Odwrócił się powoli. Kręciło mu się w głowie. Za nim pojawiła się postać, do tej pory ukryta w cieniu drzew.
- Dzięki Iri, że zaczekałeś…teraz choć, musisz mi pomóc.

<Deschen, Amina, Iriael, wasza kolej :)>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz