W tym momencie zza krzaków wyszedł Ryan, wraz z końmi.
- Dzień dobry, Raven. Już się wyspałaś ? – spytał z pogodną miną.
- Cześć. Czy mógłbyś mnie tak więcej nie straszyć ? - spytałam zdenerwowana.
- Czym, jeśli mógłbym wiedzieć, cię wystraszyłem ? - spytał lekko rozbawiony.
- Myślałam, że coś ci się stało ! Zabrałeś konie i bez żadnego śladu poszedłeś i mnie zostawiłeś !
- Czyżbyś się bała być sama w lesie ? No widzisz, dobrze, że z tobą pojechałem.
- Bałam się o ciebie ! - odpowiedziałam rozgniewana.
- No chyba, że tak. Przepraszam, ale nie chciałem cię budzić. Poszedłem napoić konie. - odpowiedział lekko strapiony.
- Och, ty... - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać. On również odpowiedział śmiechem.
Po chwili wyjął z plecaka owoce i zaczęliśmy jeść. Konie też dostały owoce i smakołyki, a dokładniej jabłka i kilka kostek cukru. Były z tego bardzo zadowolone.
- Ruszamy ? Przed nami jeszcze bardzo długa droga, a ja wolałabym nie napotkać nikogo nam niepotrzebnego. - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
- Pewnie. Spakujemy tylko bagaże i pojedziemy. - odpowiedział i uśmiechnął się.
Spakowaliśmy więc bagaże i ruszyliśmy. Na jednorożcach jechaliśmy tylko w lesie. Aby nie przemęczać Magmy i Cienistogrzywego, na terenie polan szliśmy już pieszo. Po czterogodzinnej wędrówce, ujrzeliśmy przepaść wraz z wodospadem. Był dość stromy i wysoki, jednak z tym nie było problemu - mogliśmy zlecieć na dół z moimi skrzydłami lub Ryan by nas zniósł za pomocą Piasków Czasu.
Naszą uwagę przykuły trzy posągi, jakichś łysych facetów, którym tatuaże lśniły na niebiesko. Były gigantyczne. Przy nich ja i Ryan zdawaliśmy się być jedynie małymi kropkami. Niczego takiego wcześniej nie widziałam. Na skraju półki skalnej, na której staliśmy, stała tablica z jakimiś dziwnymi znakami. Nie wiedzieliśmy co to znaczy.
- Ryanie... Jak sądzisz, czy te posągi byłyby w stanie ożyć ? Może to i głupie, jednak nieraz słyszałam już o podobnych sytuacjach. - spytałam zdenerwowana.
- Myślę, że nie. - odpowiedział również lekko zaniepokojony.
Normalnie bym się nimi nie przejmowała, gdybym nie zauważyła jednej różnicy. Kiedy byliśmy kilkanaście metrów od przepaści, posąg, który stał na uboczu w przeciwieństwie do "bliźniaków" miał zaciśniętą prawą pięść, a teraz jego obie dłonie wisiały bezwładnie i nieruchomo.
- Może obejdźmy to miejsce na około ? - spytałam.
- Nie ma takiej potrzeby. - odpowiedział.
- Podejdź tu.
Ryan podszedł do mnie, a ja mu powiedziałam na ucho o różnicy, którą zauważyłam.
- Raven, masz rację. Dobrze, że zauważyłaś. - przyznał.
- To co robimy ?
- Nie mam pojęcia.
- Jest już trochę późno, więc może rozbijmy obóz i odpocznijmy, a jutro zaryzykujemy przejście. – zaproponowałam.
- W sumie to dobry pomysł. – przyznał i zaczął oswobadzać konie od ciężaru naszych bagaży.
Postanowiłam zrobić to samo. Kiedy zdejmowałam Magmie małą torbę, ujrzałam coś wystającego spod jej siodła. Zdjęłam je z jej grzbietu i zajrzałam pod spód. Do siodła przyczepiona była mała sakwa z ziołami i lekarstwami. Było w niej coś jeszcze – jakaś mała książka. Ogólnie rzecz biorąc, była bardzo gruba, jednak małych rozmiarów. Gdy ją otworzyłam, ujrzałam spis wielu mitów i legend tych lasów, gór oraz terenów wokół. Pomyślałam, że przeszukam książkę w poszukiwaniu informacji o trzech posągach.
- Ryanie ! Zobacz, co znalazłam pod siodłem Magmy: sakwę pełną ziół i lekarstw. Jest jeszcze coś: to jakaś mała książka z mitami i legendami tych terenów. To pewnie sprawka Aminy… Ona zawsze wie, czego nam potrzeba. Trzeba jej będzie podziękować.
- Racja. Ty poszukaj czegoś o tych trzech posągach, a ja pójdę po drewno do ogniska.
- Jasne. – odpowiedziałam i się uśmiechnęłam.
Po tym jak skończyłam zdejmować bagaże Magmie, usiadłam pod powalonym konarem drzewa i zabrałam się do przeglądania książki. Przez pierwsze kilka stron niczego nie znalazłam, prócz przerażających stworzeń, które niegdyś mogły zamieszkiwać góry, które leżały nieopodal i przez które wkrótce będziemy musieli się przeprawić. Postanowiłam już nie czytać mitów o podobnych stworzeniach i zająć się bardziej ludźmi.
Po kilkunastu minutach, Ryan wrócił wraz ze stosem drewna. Ja jednak, jeszcze niczego nie znalazłam. On zaczął rozpalać ognisko, a ja dalej grzebałam w książce – podłożył mi nawet pod głowę poduszkę, żeby mi się dobrze czytało i usiadł obok.
- Znalazłaś już coś ? – spytał i uśmiechnął się pogodnie.
- Nie, Ryanie. Przeszukałam już pół książki i niczego nie znalazłam.
- Pokaż, teraz ja poszukam, a ty troszkę odpocznij – puścił do mnie oko i wziął mi książkę z ręki.
- Dobrze. – uśmiechnęłam się do niego i położyłam mu głowę na ramieniu.
Ze zmęczenia zasnęłam. Po chwili jednak obudził mnie Ryan.
- Raven, obudź się. Coś znalazłem. – powiedział.
- Co takiego znalazłeś ?
- Tutaj jest napisane, że byli to bracia czterech żywiołów.
- Ale ich jest tylko trzech.
- Poczekaj, przeczytam dalej. Pisze tu coś takiego:
„Przeznaczeniem pewnej kobiety, było urodzić czterech synów, jednak urodziła ona trzech. Każdy z jej synów: Avhi, Encrie i Volto miał objąć władzę nad jednym z żywiołów po ukończeniu pełnoletniości, tak aby czterech braci było symbolem każdego z żywiołów. Problemem była tylko ich liczba. Kiedy osiągnęli pełnoletniość, trzej bracia musieli rywalizować ze sobą o to, który z nich otrzyma dwa żywioły. Kiedy okazało się, że to Avhi otrzyma ten niezwykły dar, bracia Volto i Encrie postanowili unicestwić brata, by otrzymać po jednej z jego mocy. Dowiedziawszy się o tym ich matka, zwróciła się o pomoc do bogów, by zażegnać konflikt między nimi. Bogowie rozgniewani ich zachowaniem, zamienili ich w posągi, skazując na wieczne przebywanie ze sobą, aż do prawdziwej zgody i zażegnania nienawiści. Powiada się, że bracia próbują skłócić ze sobą przechodzące koło nich stworzenia, tak aby zrobić na złość bogom.”
- Nieźle. A pisze tam w jaki sposób próbują skłócić przechodniów ? – spytałam zmęczona.
- Niestety nie, Raven. Mam tylko nadzieję, że nas ze sobą nie skłócą… Nie chciałbym znów być z tobą w konflikcie.
- Ja też bym nie chciała. Na razie jednak mogę się nacieszyć przytulaniem do ciebie. – powiedziałam i uśmiechnęłam się pogodnie.
Ryan również się do mnie uśmiechnął. Przysunął mnie bliżej do siebie i pocałował. Później położyliśmy się spać.
O świcie Ryan obudził mnie i kazał się zbierać, żeby jak najszybciej opuścić to miejsce. Z uśmiechem przyjęłam jego „rozkazy” i zaczęłam pakować bagaże na konie. Po ugaszeniu ogniska musieliśmy uzgodnić plan, jak zejść na dół.
- A więc, jak zniesiemy konie na dół ? – spytałam.
- Stworzę z ziemi wielkiego ptaka, który je zniesie, a my po prostu zlecimy na dół – ja jako kruk, a ty, żebyś nie zdejmowała płaszczu, zmienisz się w smoka. – powiedział z uśmiechem.
- Jasne.
Kiedy konie znalazły się na dole, my również zeszliśmy. Gdy tylko stanęliśmy, posągi trzech braci ożyły. Posąg Avhi, który stał z boku przemówił:
- Macie niesamowite zdolności, jednak to nie wystarczy, by przejść tędy bez konfliktu.
Bez wahania zdjęłam płaszcz i wzniosłam się w górę, aż do kamiennej twarzy posągu. Jeden z posągów, zapewne Volto, również przemówił:
- Patrzcie bracia, anioł !
- Ja ? Mam tylko skrzydła, ale aniołem nie jestem. – rzekłam zdziwiona.
Odezwał się trzeci z posągów, Encrie:
- Ale zwą cię boginią, tak ?
- No owszem. Noszę miano bogini nadziei. – odpowiedziałam.
Ryan nie chciał dłużej stać na dole, więc stworzył z ziemi niedźwiedzia, by pilnował koni, zmienił się w kruka i przyleciał obok mnie. W tej chwili odezwał się Encrie:
- Niegdyś bogowie zmienili nas w kamienne posągi i przyrzekli, że kiedyś pewna bogini nam pomoże i odmieni nas z powrotem w ludzi. Podejrzewam, że to właśnie twoje zadanie. Jeżeli nas odmienisz, spełnimy twoje potrzeby, życzenia lub pragnienia. Zrobimy co w naszej mocy, żeby pomóc i tobie.
- No nie wiem. Powiedzcie mi coś, co powinnam wiedzieć o mojej wiosce, żebym mogła wam uwierzyć. – powiedziałam.
- No dobrze. W wiosce, w której mieszkacie, będzie wojna. Potrzebują was tam, a wiem, że wy dążycie do innego celu i będziecie chcieli pomóc waszym pobratymcom.
- Wojna ?! – krzyknęłam.
- Tak, wojna. Jeżeli nam pomożesz, dostarczymy was do wioski na czas wojny i, abyście nie nadrabiali drogi, wrócicie tu po wojnie, by kontynuować podróż do Zamczyska Kruków. – oznajmił Encrie.
- Naprawdę tak zrobicie ? – spytałam zmartwiona.
- Owszem.
- A więc dobrze: jak mam wam pomóc ?
- Gdy bogowie zmienili nas w kamień, dali nam wskazówkę – bogini odmieni nas pod postacią wilka, przywódcy innych wilków z watahy zżytej z ziemią.
- Umiem się przemieniać w wilka z ów watahy. Jednak nigdy nie ożywiałam posągów. – odpowiedziałam zdziwiona.
- My wiemy, co powinnaś zrobić, prawda Volto i Avhi ?
Usłyszałam dwa głosy potwierdzające.
- A teraz wypełnij moje polecenia. Zmień się w wilka i spleć korzenie z ogona z tymi pod naszymi stopami. Później, gdy już to zrobisz owiń nas tymi korzeniami i wspinaj się po nas coraz wyżej. W końcu ściśnij tak mocno, jak tylko możesz, by nasze kamienne ciała obróciły się w pył.
Gdy już owinęłam ich korzeniami, ścisnęłam z całej siły i posągi się rozleciały. Co prawda miałam wątpliwości, ale wypełniłam polecenia. Kiedy pył opadł, na ziemi pojawili się trzej bracia w ludzkich postaciach. Odezwał się Avhi:
- A teraz będziesz mogła wrócić wraz z końmi i twoim towarzyszem do domu. Kiedy zapragniesz powrotu tutaj, pomyśl tylko, a ty i reszta twojej ekipy znajdziecie się właśnie tu. Teraz wracajcie.
- Dziękujemy ! – krzyknęłam i już wkrótce pojawiłam się na granicy naszej wioski wraz z Ryanem i końmi.
Powiedziałam Ryanowi, żeby odstawił konie i poszedł się ogarnąć, a ja poszłam porozmawiać z Aminą.
- Amino ! – krzyknęłam.
- Raven, co ty tutaj robisz ? Miałaś być w drodze do Zamczyska Kruków. - powiedziała zdziwiona Amina.
Opowiedziałam więc jej całą naszą historię.
<Amina?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz