środa, 28 sierpnia 2013

Od Celtii do Allison "Nieszczęsna metamorfoza" cd.

- Musimy poinformować o naszych planach Aminę, wydaje mi się, że nie dotarły do niej te wieści - zaśmiała się Allison.
- Jasne, nie ma sprawy. Idź już spać, wiem, że wcześnie, ale jesteś dziś wyjątkowo zmęczona, jutro musisz być wypoczęta, więc dobrej i spokojnej nocy! - pożegnałam się z przyjaciółką.
- A co z Aminą?
- Pójdę do niej - krzyknęłam, zamykając drzwi.
Ściemniało się, niebo zbliżało się ku odcieniu granatu. Szłam w stronę posiadłości przywódców wioski. Zapukałam delikatnie do drzwi. Otworzyła mi zdziwiona wizytą Amina.
- Och, Celtia. Nie spodziewałam się nikogo o tej porze, ale wejdź...
- Nie, i naprawdę przepraszam - zarumieniłam się - Chciałam ci tylko przekazać, że jutro wyruszamy z Allison w podróż. Zamierzamy podbić Pałac w Samotnym Lesie!
Amina szeroko otworzyła oczy. 
- Dacie radę?
- Naprawdę aż tak w nas nie wierzycie? - zaśmiałam się na wspomnienie słów Finezji.
- Oczywiście, że wierzymy, ale wróćcie całe i zdrowe! - przestrzegła mnie i przytuliła mocno z zaskoczenia - Uważajcie na siebie. To dość ryzykowne.
- Wiemy, ale bez ryzyka nie ma zabawy - mrugnęłam znacząco i pomachałam - Dziękuję, za życzenie powodzenia! Wrócimy z łupami!


*****
Rano obudziłam się dosyć wcześnie, zdecydowanie wcześniej niż powinnam. Za oknem dopiero wschodziło słońce. Usiadłam na łóżku i uśmiechnęłam się do nicości.
- Nareszcie, doczekałam się - mruknęłam pod nosem i wstałam z miejsca. Przebrałam się, wszystko odpowiednio poustawiałam i do swojego małego, prywatnego tobołka wrzuciłam srebrno-pomarańczowy talizman na cienkim sznurku. Przynosił mi szczęście i przypominał o matce, którą straciłam, a którą kochałam ponad życie.
Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam do Allison. Bez pukania, szybkim krokiem weszłam do jej domku, licząc na to, że śpi i będę mogła ją obudzić. Jednak ku mojemu zaskoczeniu, moja przyjaciółka była na nogach i pakowała do wielkiego plecaka nasz prowiant i swoje drobnostki.

(Allison?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz