-Cześć - uśmiechnęłam się.
-Hej - przyjaciółka odwzajemniła uśmiech.
-Gotowa na podróż życia? - zaśmiałam się i zapiałam torbę.
-Pewnie, teraz trzeba iść po jednorożce.
-Już u nich byłam i pasą się w lesie, wystarczy je zawołać.
Celtia wyszła przed dom i zawołała obydwa jednorożce - niezbyt głośno, żeby nikogo nie obudzić. Po chwili już stały przed domem. Zaczęłyśmy załadowywać bagaże na nasze jednorożce.
Po dziesięciu minutach wszystko było na swoim miejscu. Wsiadłam na Legendę, a Celtia na swoją Mane. Wyruszyłyśmy w podróż. Przejechałyśmy przez Las Jednorożców, Jeziorko Młodości, Pagórki Wolności aż w końcu po przejechaniu przez kilka terenów naszej wioski, wyjechaliśmy z niej. Po drodze zatrzymałyśmy się dwa razy aby jednorożce odpoczęły. Zjadłyśmy w międzyczasie parę owoców.
Byłyśmy jakieś dwadzieścia kilometrów od wioski. Słońce powoli zachodziło. Zatrzymałyśmy się na niewielkiej polanie i zaczęłyśmy rozkładać namiot i zdejmować bagaże z jednorożców.
W międzyczasie rozmawiałyśmy. Przywiązałam jednorożce do drzewa, aby nigdzie nie poszły w nocy - bo jak odejdą za daleko? Może też na nie polować wiele zwierząt, których nie ma w naszej wiosce. I tak miały dużo przestrzeni, bo sznur był długi na jakieś dziesięć metrów.
Dałyśmy im wodę i pasze. Poszłam po drewno, a Celtia została przy jednorożcach i reszcie rzeczy.
Drewno trudno było znaleźć, więc musiałam daleko odejść. Dalej było więcej gałęzi i grubszych.
Wróciłam ze stosem drewna na rękach. Rozpaliłam za ognisko za pomocą mojego żywiołu - ognia.
Pierwszy dzień mamy za sobą - jeszcze trzy.
Siedziałyśmy przy ognisku i gadałyśmy.
(Celtia?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz