piątek, 23 sierpnia 2013

Od Amersau do Archibalda Kaan'a "Strzały" cd.

- Spalić? Nie spalić? Strzelić? Nie strzelić?...- takie myśli co chwila pałętały jej się w głowie. I to praktycznie po każdej wspaniale ociekającą zgryźliwą uprzejmością wypowiedzią Pana Archibalda. Szczególnie, gdy jej „tryumf” okazał się bardzo chwilowy.
Stała oczywiście z promiennie przyklejonym uśmiechem do twarzy i starała się powstrzymywać buzujące w niej płomienie.
- Niestety podpisy w rejestrze wypełnione były przez elfów, nie przez skały. I przez elfów muszą zostać zatwierdzone. Inaczej zapanuje chaos, zniszczenie, meteoryty i tak dalej, rozumiesz pewnie... – jego ton był jedną słodką drwiną.
Oczywiście, że rozumiała..a jakże! Szczególnie, że sama często była ich sprawcą…a te meteoryty..to nawet nie jest taki głupi pomysł – pomyślała – szczególnie, takie, które dziwnym trafem skoncentrowałby się na tym sklepiku…
Szturchną nogą…chyba Mortimera…(zdecydowanie pasowało to imię do stworka), a ten posłał mu piękną wiązankę, której nawet ona by się nie powstydziła. No..jej szkoła!
- Często się bawisz skałami? Czy też to twoja własna wersja wyimaginowanych przyjaciół? Przyznam, że wygląda dość ciekawie, choć niezbyt... okazale.
- Odbijamy piłeczkę?… - pomyślałam – i dobrze, liczyłam przecież na urozmaiconą rozrywkę.
- No proszę, dusza towarzystwa się znalazła. Nie ja siedzę przed domem całymi dniami utrudniając innym życie –wiedziałam, że trafiłam, nikt przy zdrowych zmysłach nie usiedziałby na tyłku w jednym miejscu. A może właśnie przy niezdrowych zmysłach? Ona na jego miejscu już dawno by wielokrotnie i z zapalczywością podpaliła nie tylko te strzały, ale i pół tego sklepu..i gości przy okazji…
- Siedzę, bo zarabiam – dodał prawie „od niechcenia” - A jak tam w lesie, przyjemnie się biega za dzikami? - 
- Przyjemnie - potwierdziła patrząc na mnie z góry z kpiną - chociaż czasem zdarzają się wypadki. Ktoś upadnie, inny spadnie z drzewa, kolejny dostanie przypadkowo dostanie strzałą w plecy.
- Na przykład wracając ze sklepu? – „och nie!” – pomyślała z kpiną, „czyżbyś odkrył mój demoniczny plan?
- Wypadki chodzą po ludziach - tu przybrałam ten specyficzny uśmiech, zarezerwowany dla wybitnych jednostek, podejmujących moje wyzwanie, które tak często kończyło się na smutnym obrażalstwie…nie moim oczywiście.
- Dodam jeszcze, że zazwyczaj..choć nie jest to pewne…ludzie chodzą po wypadkach…choć zazwyczaj ktoś musi ich przytrzymywać, albo używać lasek…potrafisz mam nadzieję takie robić? Może wpiszesz mnie nawet na listę?
Archibald uśmiechną się…w sumie, gdyby ktoś widział nas z daleka, pomyślałby, że opowiadamy sobie cos bardzo zabawnego i miłego…tak siarczyste uśmiechy sobie słaliśmy.
- Oczywiście…na kiedy ma być? Mam nadzieję, że zdążę przed tym wypadkiem i nie będziesz musiała korzystać z niczyjej pomocy, ino z mego rękodzieła – odpowiedział „prawie” z troską.
- Cóż, nie wiem czy zdążysz, szczególnie jeśli miałoby się coś wydarzyć dzisiaj…więc PANIE ARCHIBALDZIE – celowo podkreśliła ów tytuł i absolutnie ignorowała jego napomknięcia o „Archie’m”.
Kolejna wojna uśmiechów.
- Czyli podsumowując…wpisuję Cię na listę do wykonania laski…a…- tu zawiesił głos z prawie niepochamowana radością - ..a strzały na kiedy mają być? Za tydzień? Dwa?... pasuje? ..bo wykonywanie lasek jest bardzo czasochłonne, więc rozumiesz…
„Oż Ty!...” I w myślach już widziała, jak wylatuje z wioski…a może jej zgliszczach, kiedy to po skończonej rozmowie podpala wszystko, odstawiając „tańczącą z płomieniami”….o nie…nie da mu tej satysfakcji.
- Czy Pan Archibald, byłby tak łaskaw pokazać mi one dokumenty? Bo widzisz…wspomniałeś, że podpisywały się elfy..nie wiem, czy zauważyłeś, ale tak się składa, że ja też należę do takowych „stworzeń”, a widzisz przecie, że tak Eller jak i Mortimer, mają pewien problem z podpisywaniem jakichkolwiek dokumentów…i ja, jako ich najlepsza przyjaciółka..i jako ELFKA…wykonam ów podpis, jako powierniczka…prawda?
Oba magmowe stworzonka, które z niemy przestrachem przysłuchiwały się całej sytuacji, teraz energicznie potrząsały swymi łebkami, oznajmiając okolicy swoja zgodę.

<Archibaldzie, dokończysz?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz