Małe przyjęcie było radosne i zabawne, jednak powoli dobiegało końca. Połowa elfów już wyszła, reszta została pomagać w sprzątaniu. Wszyscy wynosili talerze, sztućce i krzesła. Został jeszcze wielki, ciężki drewniany stół który trzeba zanieść do piwnicy. Stała przy nim Coraline, próbowała go podnieść. Tyłem stanęła to boku stołu i próbowała go podnieść rękoma. Nie udawało jej się to zbytnio, a w dodatku była sama musiałem jej pomóc. Cicho podszedłem do drugiego końca stołu i pomogłem jej. Elfka nie odwróciła głowy tylko szła w zamyśleniu w stronę piwnicy. Dotarliśmy dębowych drzwi za którymi była dość duża piwnica. Postawiła stół i otwarła drzwi. Gdy się odwróciła po podnieść stół, pomyślała żeby zmienić pozycję, w końcu nabawi się przepukliny, czy coś w tym rodzaju... Gdy się odwróciła ujrzała mnie. Uśmiechnąłem się do niej ciepło. Otworzyła szerzej oczy, zarumieniła się, i aż jej klucze z rąk wypadły.
-Nie chciałem cię przestraszyć, taka mała pomoc z mojej strony - uśmiechnąłem się.
-Dzi-dziękuję... - powiedziała szybko Coraline, podniosła klucze i położyła je na małym stoliku obok drzwi.
Wszedłem pod stolik i podniosłem go. Coraline uśmiechnęła się, odwzajemniłem uśmiech. Zaniosłem stolik i wyszedłem w piwnicy.
Arwena podziękowała nam za pomoc i wszyscy się pożegnali.
-Idziesz sama do domu? - zapytałem elfkę.
-Eem... tak, sama.
-Pozwolisz, że cię odprowadzę? - wyciągnąłem rękę i uśmiechnąłem się dżentelmeńsko.
<Coraline, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz