Obudziłam się dzisiaj bardzo wcześnie rano. Wstałam, umyłam się i ubrałam, wyszłam z domu. Poszłam do centrum wioski. Czekali już tam na mnie podopieczni.
-Witajcie... - powiedziałam do nich. Odpowiedzieli chórem - Każdy z was wie, że jutro zaczyna się wojna... Jak na każdej, łatwo nie będzie. Dużą rolę odgrywają wojownicy, lecz my nie jesteśmy bez pracy - przemawiałam stojąc na przeciwko nich ze skrzyżowanymi rękami na plecach - Nie muszę wam przypominać, jaką role odgrywają strażnicy. Jest mały problem, jest nas bardzo niewielu. Skontaktuję się z Aminą i Davosem z prośbą o przydzielenie kilku osób na to stanowisko, przynajmniej na czas trwania wojny. Nie mamy teraz czasu na ponowne wyjaśnienia, także powiem w skrócie: Amanda i Nadzieja, wy strzeżecie głównego wejścia do wioski. Mortimer, będziesz im pomagał.
-Ale ja...
-Nie. Pomagasz im, ja sobie poradzę.
Mortimer skinął głową. Wszyscy mi się przypatrywali.
-Eller, Enea i Amantina, strzeżecie osobno boków wioski. Gdy uznacie, że wrogowie mogą dać wam radę, wtedy wypuśćcie żółtą flarę. - każdemu dałam po jednej flarze - Pamiętajcie, gdy ktoś się przedrze, macie zagwizdać trzy razy. To na tyle, później jeszcze się skontaktujemy. Dostaniecie ode mnie specjalne stroje.
Elfki uśmiechnęły się.
-Dziękuję że przybyliście, do zobaczenia. Nie traćcie wiary w siebie. - uśmiechnęłam się. Ukłoniłam się, strażnicy również. Wszyscy się rozeszli.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz