Przyjęli mnie do wioski. Przez pierwsze dni czułam się nieswojo, byłam zagubiona. Mimo tego, że wszyscy byli przyjaźnie nastawieni dalej uważałam, że jestem samotna.
Któregoś ranka do mojego mieszkania przyszła Amina, przywódczyni.
- Hej, Celtia - powiedziała z uprzejmym uśmiechem - Mam dla ciebie miłą niespodziankę.
- Co takiego? - spytałam zdziwiona.
- Zajrzyj do swojej zagrody! - zaśmiała się i wyszła.
Przypuszczałam, że na powitanie podarowali mi jakiegoś zwierzaka, jednak nie zgadłabym, że chodzi o ślicznego, siwego jednorożca. Słodko wystawiał głowę za drewniane barierki. Przez szyję przewiązano mu wstążkę z trawy i małą karteczkę z napisem: „Mam na imię Mane“. Klacz prezentowała się dumnie, a kiedy pogłaskałam ją po pysku, zarżała. Uśmiechnęłam się delikatnie.
- Cześć, Mane. Jestem Celtia i od dzisiaj będę się tobą opiekować.
Zrozumiała mnie. To dobrze. Oznaczało to, że nie wyszłam z wprawy i nadal umiem porozumiewać się ze zwierzętami. Tak dawno nie używałam tego daru!
Stałam oparta o barierki w czasie, kiedy jednorożec galopował wokół, stawał na tylnych nogach i popisywał się. Wtem obok mnie stanął obcy elf.
- Cześć, nazywam się Kastiel - podał mi rękę.
Przyjrzałam się mu. Brązowe włosy przykryte granatowym kapturem, blada cera, ciemne oczy, widocznie umięśniona, odkryta klatka piersiowa i miecz wystający zza głowy.
- Cześć. Ja jestem Celtia - uśmiechnęłam się.
- Nie widziałem cię tu wcześniej, więc wnioskuję, że jesteś tu nowa. I widzę, że cieszysz się nowym koniem - zaczął przyglądać się Mane.
- Kto by się nie cieszył? Jest cudowna! - zaśmiałam się, przeskakując niskie na pozór belki.
- Co robisz? Chcesz ją dosiąść?
- Zamierzam - odwróciłam się od niego - Jeszcze tego nie próbowałam.
Ucieszona podeszłam do Mane. Klacz posłusznie uchyliła swój łeb, a ja pogłaskałam ją. Moja dłoń ostrożnie powędrowała na jej tułów, gdzie poklepałam ją przyjaźnie.
- No, mała, zawsze musi być ten pierwszy raz! - powiedziałam i wskoczyłam na nią.
Ku mojemu zdziwieniu jednorożec nawet się nie wzruszył. Nie zaczął uciekać, nie skakał i nie usiłował mnie zrzucić z grzbietu. Dumna i zadowolona powoli zbliżyłam się do Kastiela.
- I co sądzisz? Jak prezentuję się na nowym jednorożcu?
- Bardzo dobrze - odparł - Mój koń odpoczywa w stajni. Nazywa się Brego. Ma czarną sierść i jasne, odznaczające się oczy.
- Albo mi się wydaje, albo go gdzieś widziałam - krzyknęłam, kłusując wzdłuż wybiegu.
- Możliwe. Często puszczam go, aby galopował po łąkach i lesie. W ten sposób poprawia kondycję, a ja tym czasem mogę odpocząć albo zająć się walką, jeśli jest taka potrzeba. Swoją drogą, czym ty się zajmujesz?
- Jestem szpiegiem, umiem się skradać, wysoko skakać, również robić się niewidzialna.
- No proszę - klasnął w dłonie - Pokaż, na co cię stać!
Tak jak prosił, tak zrobiłam. Siedząc na Mane, zamknęłam oczy i skupiłam się na nicości. W ten sposób moje ciało robiło się przezroczyste. Po chwili odetchnęłam głęboko i spojrzałam przed siebie. Kiedy robiłam się niewidzialna, świat stawał się czarno-biały, jak w starych filmach. Tak było i tym razem.
Widziałam zdezorientowaną minę Kastiela. W jednej chwili mnie widział, w drugiej nie. Bezszelestnie zeszłam z konia i podeszłam do barierek. Przeskoczyłam na drugą stronę i stanęłam oko w oko z nowym znajomym. Po chwili zamknęłam oczy i skupiłam się na kolorowym świecie, radości i innych pierdołach. Miało to przywrócić mnie do „żywych“ i tak też zadziałało. Kastiel odskoczył do tyłu, a po chwili zaczął się śmiać.
- To ci się udało - wymamrotał przez śmiech.
- Dobre, co?
<Kastiel, dokończysz?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz