Kilka dni później postanowiłam jeszcze raz porozmawiać z moim jednorożcem, ale cały czas mnie dręczyło co zrobić aby ze mną chciał porozmawiać. Nie mając żadnego konkretnego planu, zmieniłam się w sowę i poleciałam do stajni, w pewnym momencie zauważyłam że Rouh pasie się nie daleko stajni. W jednej chwili moce zmiany w sowę zaczęły szwankować więc byłam zmuszona zmienić się z powrotem w elfa. Wylądowałam na pobliskim drzewie, zmieniłam się w elfa i obserwowałam konia z ukrycia. Nagle spadłam z drzewa, pech chciał. Rouh był w pobliżu. Krzyknęłam "Cześć" do jednorożca, ale on nie zareagował, spojrzał na mnie z pogardą po czym odszedł na kilka kroków. Podeszłam do niego, on się oddalił, podeszłam znowu a on się oddalił ponownie, i tak jeszcze raz. W końcu zniesmaczony moim widokiem koń odwrócił się;
-Czego!? - Krzyknął stając na tylnych nogach
-O co Ci właściwie chodzi...? - Zapytałam go pacząc mu w oczy.
-O co mi chodzi!? O co mi chodzi!? - odejdź po pożałujesz.
-Nie... - Powiedziałam z drwiącym uśmiechem.
Rouh zarżał, i spróbował mnie kopnąć.
Zmieniłam się w sowę i wzbiłam się w powietrze, następnie dałam nura w kierunku konia. Od bardzo dawna po raz pierwszy miałam zamiar użyć mocy, zaczęłam okrążać konia. Po chwili zaczęły zamarzać mu kopyta, nie mógł się ruszyć. Wylądowałam, wróciłam do postaci elfa i odezwałam się do Rouha:
-Zagramy Twoją grą... - Powiedziałam kpiąco
-Zwariowałaś!? - Krzyknął z wściekłością w oczach
-Widzisz? - Dalej kpiłam z jednorożca
On milczał.
Machnęłam ręką i lud znikł, przecież nie chciałam mu nic zrobić.
Koń dalej stał w bezruchu.
W pewnym momencie się odezwał;
-Ja... ja... to, wszystko... to... jest... za.. z.. tru... trudne... - Ledwo co wymówił to z strachem w oczach.
-Rouh... - Nie wiedziałam co mam powiedzieć
-Daj mi szansę, zobaczysz, będzie fajnie - powiedziałam z umiechem
-No, dobrze. Chcesz się przejechać...? - Koń się odwrócił i powiedział z niepewnością.
-Jasne! - Weszłam rozradowana na grzbiet mojego jednorożca.
Koń się rozpędził i biegł najszybciej jak umie, "nareszcie się przełamał" - pomyślałam, ale coś czułam że to jednak nie koniec kłopotu. Nie zamartwiałam się jednak tym. Druga przejażdżka znacznie się różniła od tej pierwszej, była o wiele przyjemniejsza i milsza, w końcu dobiegła końca.
Kiedy nadszedł wieczór, odprowadziłam mojego konia do stajni i się z nim pożegnałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz